wtorek, 12 stycznia 2010

Iran chce odszkodowania

Irański prezydent Mahmud Ahmadineżad po raz kolejny zapowiedział, że wystąpi do aliantów o odszkodowanie za okupację Iranu podczas II wojny światowej - felieton z cyklu "Prognoza pogody"

Niedobrze jest zbyt wiele razy się wygłupić, bo potem, nawet jak się powie coś sensownego, i tak nikt nie zwróci uwagi. W ubiegłym tygodniu irański prezydent Mahmud Ahmadineżad po raz kolejny zapowiedział, że wystąpi do aliantów o odszkodowanie za okupację Iranu podczas II wojny światowej. Zapowiedział wprawdzie, że jego kraj może również żądać odszkodowań za straty poniesione w I wojnie światowej i za zachodnie poparcie dla rządów szacha Mohammada Rezy Pahlawiego, ale akurat w kwestii okupacji podczas II wojny takie żądanie nie byłoby bezzasadne.
Latem 1941 r. Wielka Brytania i Związek Radziecki okupowały neutralny Iran z obawy przed jego przejściem do obozu państw osi. Byłby to dla aliantów ogromny cios zarówno ze względu na irańskie zasoby ropy, jak i na to, że przez Iran wiodła jedyna bezpieczna droga zaopatrzenia Sowietów w sprzęt, a Teheran coraz wyraźniej skłaniał się ku Niemcom.

odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe
Decyzja o okupacji była więc racjonalna i uzasadniona, ale istotnie dokonała się z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Nie zmienia tego nawet fakt, że okupacja była stosunkowo łagodna (w walkach zginęło ok. 800 irańskich żołnierzy i - od sowieckich nalotów - 200 cywilów), a po Stalingradzie Iran przystąpił do obozu aliantów. Trudno byłoby prawie 70 lat po fakcie domagać się odszkodowań materialnych (choć alianci złupili Iran, wywołując w kraju głód), ale jakaś forma politycznego zadośćuczynienia w postaci stosownej deklaracji byłaby jak najbardziej właściwa.
Tyle tylko, że żądanie Ahmadineżada, choć niebezzasadne, jest zarazem politycznie samobójcze. Po pierwsze - zwraca uwagę na to, że Iran do tej pory nie wystąpił do Iraku o odszkodowania za wojnę z lat 80., w której Irak był nie tylko okupantem (przez pół roku okupował przygraniczne terytoria z miastem Choramszar), ale i agresorem, powodując śmierć setek tysięcy Irańczyków. Teheran o odszkodowania w tej dużo świeższej i bardziej jednoznacznej sprawie jednak nie zabiega, bo pragnie dobrych stosunków z Irakiem rządzonym po amerykańskiej inwazji przez szyicką większość. Tym samym jednak żądanie odszkodowań za II wojnę jawi się jako przejaw oportunizmu, a nie pryncypializmu.
Po drugie - trudno sobie wyobrazić żądanie, które bardziej rozwścieczyłoby Moskwę, głównego i najbardziej szkodliwego okupanta wojennego. Rosja kategorycznie w przeszłości odrzucała możliwość odszkodowań czy choćby uznania winy za okupację państw bałtyckich, zaś roszczenia mogłaby też wysunąć Rumunia (Besarabia), Dania (Bornholm w latach 1945-46), o Polsce nie wspominając.
Wreszcie samo kwestionowanie sowieckich poczynań w latach II wojny jest w Rosji traktowane (dosłownie) jako bluźnierstwo. Zaś dla irańskiego programu nuklearnego Rosja, budowniczy reaktorów i dostawca paliwa, jest partnerem kluczowym.
Dlaczego więc Ahmadineżad zapowiedział - i to dwukrotnie w ciągu dwóch miesięcy - podjęcie tego szaleńczego kroku? Przyczyna jest prosta: dziś nie Irak i nawet nie program atomowy jest dla jego reżimu priorytetem, lecz nasilający się powszechny sprzeciw wobec dyktatorskim rządom. Celem ataku są antyreżimowi demonstranci, politycznie popierani przez wojennego okupanta Wielką Brytanię.
Zapowiadając żądanie odszkodowań, irański prezydent chce pokazać, że broni interesu narodowego, a jego przeciwnicy są sojusznikami krzywdzicieli. Tyle tylko, że nawet z punktu widzenia interesów reżimu inicjatywa jest, jak widzieliśmy, samobójcza - i to jest w niej najważniejsze. Pokazuje ona bowiem, jak dalece irański prezydent zatracił kontakt z rzeczywistością. Dla jego zwolenników w irańskiej elicie władzy jest to kolejny już sygnał alarmowy.
Źródło: Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz