niedziela, 14 marca 2010

Obniżanie wypłat odszkodowań z polisy autocasco

Jako wprowadzenie niech służy ten post z pewnego forum:
,, Witam,
Piszę w dość nietypowej sprawie:
W polisie zawartej dnia 08.01.2010 suma ubezpieczenia (wartość samochodu) określona przez przedstawiciela TU wyniosła 9 000 zł, dnia 08.02.2010 miałem kolizję z mojej winy, poszkodowanemu wypłacono odszkodowanie z mojego OC bez problemu, schodki zaczęły się przy przyznaniu odszkodowania z AC. Określono szkodę całkowitą ponieważ Wg TU koszt naprawy przekroczył 297% wartości pojazdu, wartość samochodu na dzień szkody wyniosła 4 400 zł (w przeciągu miesiąca zmalała o ok. 51 %? Nieprawdopodobne!), wartość pozostałości określono na 11 000 zł (jakim cudem?) wobec czego przyznano odszkodowanie - 3 300 zł.
Domyślam się, że mogli po prostu wpisać za dużo jedno zero, ale moim zdaniem takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w przypadku poważnych spraw jakimi są te dot. przyznawania odszkodowania. Ale to można wybaczyć, Beznadziejnym faktem jest zaniżona wartość pojazdu.
W związku z tym piszę odwołanie o ponowne rozpatrzenie sprawy przez Zarząd xxxxxx,,
źródło:odzyskaj.info
Taki problem spotyka wielu ubezpieczonych.Po 2-3 miesiącach ich samochód potrafi stracić na wartości ok 50 %.Podczas gdy podatkowa stawka amortyzacji wynosi 20%.


nieruchomości rzeszów


Doszło do wypadku i mamy problem ubezpieczyciel wypłaca nam połowę wartości polisy.Przeważnie uzasadnia to tym że agent się i dokonał za wysokiej wyceny wartości naszego pojazdu.Ubezpieczyciel zwróci nam też nadpłatę składki.


Dlaczego agenci zawyżają wartość samochodu przy zawieraniu umowy ubezpieczenia? Odpowiedź jest prosta- dla większej prowizji.Ubezpieczony zazwyczaj nie reaguje bo myśli że w razie szkody otrzyma kwotę z polisy.Uważa ze zrobił dobry interes.Tymczasem kwota na polisie oznacza że zakład ubezpieczeń zapłaci odszkodowanie DO tej kwoty.Rozczarowanie przychodzi podczas procesu likwidacji szkody.
Nasuwa się jeszcze jedno pytanie.Która wycena jest wyceną błędną.Rozumie tolerancje błędu o 5,10,15 % ale 100% - to coś tu nie gra.Agent zawyżając wartość naszego samochodu robi to dla swojej większej prowizji.Tak więc wprowadza nas w błąd w celu osiągnięcia korzyści majątkowej jaka jest prowizja.Myślę że popełnia przestępstwo oszustwa
Art. 286. § 1
Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania,
podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
§ 3. W wypadku mniejszej wagi, sprawca
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Dajcie znać o takich przypadkach
źródło: odszkodowania24.bblog.pl

środa, 10 marca 2010

Uszkodziłeś samochód na dziurze w drodze? - ubiegaj się o odszkodowanie

Jeżeli uszkodziłeś samochód na ulicy pełnej wyrw, możesz zażądać odszkodowania od urzędu miasta lub gminy. Samorządy są ubezpieczone na takie wypadki, ale się tym nie chwalą. Dlatego niewielu jak dotąd kierowców otrzymało pieniądze za zniszczenia aut powstałe z winy zarządcy drogi.
Urząd Miasta w Białej Podlaskiej wypłacił w ubiegłym roku kilku kierowcom odszkodowania za naprawę samochodów uszkodzonych na dziurawych ulicach. Były to różne kwoty: 200, 300 zł, ale i wyższe, 600-700 zł. W tym roku, jak informuje Ranata Szwed, dyrektor gabinetu prezydenta miasta, wpłynął jeden wniosek.
Ubytki w nawierzchni ulic są w tej chwili tak duże, że miasto na łatanie dziur po zimie wyda 1 mln 246 tys. zł, czyli wszystko, co przeznaczyło na naprawy w tym roku. Remonty wykona bialskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych. Ponadto na alei Jana Pawła II, od Francuskiej do Janowskiej, będzie położony nowy dywanik. Zanim jednak dziury znikną, samochody narażone będą na uszkodzenia i zniszczenia.
Jeśli już do tego dojdzie, o zwrot pieniędzy za naprawę można wystąpić do urzędu. Renata Szwed radzi, aby od razu po takim zdarzeniu wezwać na miejsce policję lub straż miejską w celu sporządzenia protokołu, którego kopię dobrze jest dołączyć, obok rachunku z warsztatu, do wniosku składanego w Urzędzie Miasta. Wskazane jest też wykonanie zdjęcia ubytku w jezdni oraz całej drogi, by było wiadomo, o którą ulicę chodzi. No i spisanie zeznań świadków, jeżeli tacy są. – Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie ulice w mieście są zarządzane przez miasto. Niektóre należą do spółdzielni mieszkaniowych. Jeżeli droga znajduje się w remoncie, współodpowiedzialność ponosi wykonawca robót – zaznacza Szwed. Trzyletnia polisa wykupiona w 2007 roku kosztowała miasto 510 tys. zł. Obejmuje także ubezpieczenie od kradzieży, włamań, wypadków losowych, również tych w szkołach i placówkach kultury.
Polisę drogową wykupuje także powiat bialski. I podobnie jak w przypadku miasta, kierowcy rzadko zwracają się o wypłatę odszkodowania. – To są pojedyncze przypadki. Staramy się temu zapobiegać, oznakowując niebezpieczne miejsca. Ale zdarzają się różne nieprzewidziane okoliczności, na przykład pojawiają się wyrwy spowodowane podmyciem jezdni po ulewie. Mamy to ubezpieczenie na wszelki wypadek – mówi Krystyna Beń, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Białej Podlaskiej.
W powiecie bialskim jest przeszło tysiąc dwieście kilometrów dróg. Większość będzie wymagała po zimie solidnego remontu. W budżecie zapisano około miliona zł na bieżące utrzymanie całoroczne, z czego na same doraźne naprawy można przeznaczyć zaledwie 500-600 tys. zł. To tyle co nic. Na dodatek łatanie dziur rozpocznie się dopiero w kwietniu. Kierowcy muszą się więc uzbroić w cierpliwość. Najbardziej zniszczone są drogi: Biała Podlaska-Piszczac, Cicibór-Leśna Podlaska, Ortel-Studzianka-Łomazy, Dubów-Dokudów.
W powiecie łosickim zabrakło kasy na zimowe utrzymanie dróg i Zarząd Dróg Powiatowych wystąpił do starosty o dodatkowe 150 tys. zł. – Na remonty potrzeba będzie dużo więcej pieniędzy niż w poprzednich latach, i mam nadzieję, że uda nam się je uzyskać z oszczędności po przetargach na zaplanowane inwestycje – liczy Leszek Budrewicz, dyrektor ZDP w Łosicach.

nieruchomości rzeszów

Janusz Kobyliński, burmistrz miasta i gminy Łosice, pamięta tylko jeden przypadek wypłaty odszkodowania drogowego. Na ulicy Mickiewicza bus wjechał na wystającą studzienkę, którą po ulewie woda dookoła obmyła. – Był też wniosek od kierowcy, który postawił samochód przy znaku. Znak się przewrócił i porysował lakier. Stwierdziliśmy jednak, że zgodnie z przepisami pojazd powinien stać co najmniej 15 metrów dalej. Więc odszkodowanie nie należało się – wyjaśnia burmistrz. Jak ustaliliśmy, polisę ma także miasto Międzyrzec Podlaski.
Jarosław Przesław, dyrektor jednego z oddziałów firmy ubezpieczeniowej InterRisk, która często startuje w przetargach ogłaszanych przez miasta i gminy, przyznaje, że wysokość składki zależy w dużej mierze od ilości roszczeń wobec zarządcy dróg. To dlatego pewnie samorządy wolą nie informować mieszkańców o tym, że mogą występować o odszkodowania.
Stanisław Uściński, właściciel warsztatu samochodowego w Białej Podlaskiej: – Zalecam bardzo ostrożną jazdę, bo inaczej narazimy się na duży wydatek. Nawet jeśli ubytek w jezdni nie wydaje się duży na pierwszy rzut oka, to przecież nie wiemy, jak jest głęboki, szczególnie gdy przykrywa go woda. Najczęściej dochodzi do uszkodzenia miski olejowej, urwania wahacza, pęknięcia opony, zniszczenia felgi, zderzaka lub spojlera. Koszty naprawy mogą wynieść kilkaset złotych.
źródło:slowopodlasia.pl
POLECANE:
odszkodowania
odszkodowanie
odszkodowania1

niedziela, 7 marca 2010

Błąd medyczny - odszkodowanie

Coraz więcej pacjentów, którzy czują się ofiarami błędów lekarskich, oddaje sprawy do sądu. Najwyższe odszkodowania przekraczają milion złotych.
9-letni dziś Szymon nie chodzi, nie może siedzieć, je tylko zmiksowane posiłki, nie mówi, źle widzi i ma padaczkę. W trakcie trwającego sześć lat procesu sąd na podstawie ekspertyz biegłych stwierdził, że wszystko to jest następstwem błędów, jakich dopuścili się lekarze szpitala w Puławach, w którym chłopiec przyszedł na świat. Zamiast zastosować cesarskie cięcie, kilka dni wywoływali lekami poród naturalny. Ostatecznie, gdy chłopiec się urodził, nie oddychał i nie było akcji serca. Trzeba było go reanimować. Przeżył, ale jest kaleką.
W ubiegłym roku Sąd Apelacyjny w Lublinie podtrzymał wyrok sądu okręgowego i nakazał wypłacić rodzicom Szymona zadośćuczynienie w wysokości 600 tys. zł, 57 tys. odszkodowania wraz z odsetkami należnymi od początku procesu oraz rentę w wysokości 5,6 tys. złotych. W sumie - ponad milion złotych.
Odszkodowania idą w miliony
Na początku ubiegłego roku zapadł kolejny wyrok dotyczący szpitala w Puławach, również wydany przez lubelski sąd okręgowy. Przyznał on odszkodowanie rodzicom 6-letniej Martynki, która urodziła się z licznymi schorzeniami wywołanymi po błędzie przy porodzie. Dziewczynka miała porażenie mózgowe. Nie słyszała i nie widziała. Nie mogła siedzieć ani przełykać. Sąd uznał, że stan zdrowia dziecka spowodowany był tym, iż zamiast cesarskiego cięcia poród odbył się siłami natury. Stało się tak mimo zaleceń dyżurującej lekarz, która stwierdziła, że płód jest niedotleniony i należy natychmiast wykonać cesarskie cięcie. Kierowniczka dyżuru położniczo-ginekologicznego nie posłuchała. Sąd skazał ją na karę więzienia w zawieszeniu i roczny zakaz wykonywania zawodu.
Rodzice Martynki wytoczyli puławskiemu szpitalowi proces w lutym 2007 r. Żądali pół miliona odszkodowania i renty dla dziewczynki. W 2008 roku dziecko zmarło. W 2009 roku sąd okręgowy zasądził na ich rzecz 630 tys. zł odszkodowania.
Aż 2,4 mln zł i 6 tys. zł renty zażądali z kolei rodzice chłopca, który w trakcie rutynowego wycięcia migdałków w szpitalu w Poznaniu stracił zdrowie. W 2004 roku czteroletni Mateuszek po zabiegu stracił przytomność, przestało bić mu serce. Konieczna była reanimacja. W wyniku niedotlenienia mózgu dziecko nie mówi i nie chodzi. W grudniu ubiegłego roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał jednak wnioskowaną kwotę za "rażąco wygórowaną” i przyznał 750 tys. zł odszkodowania i 4,8 tys. zł miesięcznej renty.
Pozwów o odszkodowania za błędy lekarskie, powikłania po zabiegach itp. z roku na rok przybywa.
- Ale nie lawinowo, bo ciągle jeszcze boimy się sądów jak ognia – zaznacza Adam Sandauer, szef Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere”, które pomaga osobom poszkodowanym. – Szacujemy, że rocznie zdarza się w Polsce 20-30 tysięcy błędów i pomyłek lekarskich. Pozwów jest zaledwie około tysiąca. W dodatku bardzo często sprawy te są oddalane i umarzane, a kosztami procesu obciążany jest pacjent. Prawo jest tak skonstruowane, że to właśnie osoba poszkodowana ma udowodnić winę lekarza czy szpitala i nie może liczyć na żadną pomoc ze strony państwa.

Więcej spraw i odszkodowań

Dyrektorzy opolskich szpitali przyznają, że ich placówkom też zdarzają się przegrane procesy o odszkodowania. Wypłacają je firmy ubezpieczeniowe, bo szpitale mają obowiązek ubezpieczać się od odpowiedzialności cywilnej.



nieruchomości rzeszów




– W ostatnich latach odszkodowań w wysokości kilku czy kilkunastu tysięcy mieliśmy dwa, może trzy – mówi Marek Piskozub, dyrektor opolskiego Wojewódzkiego Centrum Medycznego. – W stosunku do wielkości placówki to bardzo niewiele. No i nie były to przypadki błędów lekarskich, ale sprawy związane z powikłaniami pozabiegowymi – tłumaczy.


Dr Julian Pakosz, z-ca dyr. Szpitala Wojewódzkiego w Opolu ds. lecznictwa, mówi w sumie o sześciu toczących się lub zakończonych już postępowaniach w ostatnich dwóch latach.
– Żaden z pozwów nie dotyczył błędów lekarskich – zapewnia. – Bywają natomiast niestety procesy związane z powikłaniami pozabiegowymi czy niezadowoleniem pacjentów z wyników leczenia. Ogromny postęp medycyny i coraz doskonalsza technologia powodują, że czasem od lekarzy oczekuje się cudu. Ale gdyby to było możliwe, to bylibyśmy nieśmiertelni. Tymczasem, mimo osiągnięć na wielu polach, długo jeszcze lekarze i medycyna stawać będą w sytuacjach, w których nie ma oczywistych rozwiązań.
Roszczenia pacjentów wobec Szpitala Wojewódzkiego sięgały w ostatnim czasie od kilkunastu do nawet ponad 200 tys. zł.
– Ale tak wysokich odszkodowań nasz ubezpieczyciel nie musiał jeszcze wypłacać – mówi dr Pakosz. – Zdarzyły się natomiast takie rzędu 20 tysięcy.
W jednym z tych przypadków pacjent cierpiący od lat na schorzenia ortopedyczne po kilkunastu operacjach w kilku różnych klinikach operowany był też w opolskim Szpitalu Wojewódzkim.
– Jego stan po operacji się poprawił, ale nie był zgodny z oczekiwaniami – wspomina dr Julian Pakosz. – Prawdopodobnie przed zabiegiem zbyt lakonicznie udzielono mu informacji na temat efektów i nadzieje były zbyt duże.
Najwyższe w historii odszkodowanie na Opolszczyźnie zapłacił kilka lat temu szpital ginekologiczno-położniczy w Opolu. Było to ponad 800 tys. zł. Na przełomie roku 2008 i 2009 w związku z inną sprawą musiał wypłacić kolejne 98 tys. Dyrektor Aleksandra Kozok wraca do tego niechętnie i nie chce mówić o szczegółach.
– Bo to dla nas sprawy przykre, nie tylko ze względów finansowych – mówi. – Jeśli coś takiego się zdarzy, a na szczęście zdarza się bardzo rzadko i większość z procesów jest przez sądy oddalana, to przeżywają to również pracownicy zespołu. Lekarz, położna czy pielęgniarka to zawody szczególnej odpowiedzialności i wykonują je ludzie z powołaniem. A powikłania czasem mają miejsce niezależnie od wiedzy i najlepszych chęci. Pacjenci czy ich rodziny mają natomiast prawo dochodzić zadośćuczynienia za poniesiony uszczerbek na zdrowiu czy odczucie cierpienia i to szanujemy.
Szpitalowi w Nysie większe sprawy się dotychczas nie zdarzyły, ale 3-4 razy do roku podpisywane są ugody z pacjentami skutkujące wypłacaniem kilku tysięcy złotych.
– Przy sprawach drobnych ubezpieczyciel wybiera taką formę, by nie brnąć w wieloletnie procesy – wyjaśnia Norbert Krajczy, dyrektor placówki. – Ale nawet tak niewielkie odszkodowania skutkują podniesieniem stawki za ubezpieczenie za rok następny.

Brak informacji to też błąd

– Ale wiele procesów rozstrzyganych jest na korzyść szpitali – podkreśla dr Julian Pakosz.
– W ubiegłym roku mieliśmy na przykład sprawę o 200 tysięcy odszkodowania – wspomina dyrektor. – Chodziło o przewlekle chorą pacjentkę, operowaliśmy ją w stanie zagrożenia życia. Sąd uznał, wspierając się opinią biegłych, że gdybyśmy tej interwencji nie podjęli, to pacjentka by nie przeżyła. Z przewlekłej choroby jednak dzięki temu zabiegowi nie wyszła i to było przyczyną pozwu.
Dyrektorzy szpitali, przedstawiciele Izby Lekarskiej i Okręgowego Sądu Lekarskiego twierdzą, że jedną z najczęstszych przyczyn skarg i pozwów jest brak odpowiedniej informacji udzielanej pacjentowi.
– Dla przykładu: jeśli usuwam ząb, to mój pacjent powinien być poinformowany, że przez około pół roku mogą się zdarzać drętwienia żuchwy czy zaburzenia krzepnięcia krwi – wyjaśnia dr Rafał Pędich, przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego w Opolu. – Jeśli się tak zdarzy, powinien się do mnie zgłosić. I ma to usłyszeć przed zabiegiem. Na konieczność podawania rzetelnej i pełnej informacji o ewentualnych konsekwencjach zabiegu czy terapii ciągle uczulamy lekarzy. Bo powikłania mogą się zdarzyć zawsze.
Nieinformowanie o nich też może się skończyć olbrzymim odszkodowaniem. Przykładem tego jest przypadek pani Teresy, emerytowanej nauczycielki z Warszawy. W 1989 roku przeszła ona w jednym z warszawskich szpitali badanie diagnostyczne. Użyto w nim dozwolonego jeszcze wtedy, ale przestarzałego i niosącego duże ryzyko preparatu. Pani Teresy nikt o tym ryzyku przed zabiegiem nie poinformował. A ten spowodował paraliż ciała od piersi w dół.



odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe







Proces w tej sprawie trwał 16 lat! W finale sąd uznał, iż badanie przeprowadzono prawidłowo, ale nikt nie zapytał o zgodę na nie pacjentki. A powinien.


W związku z tym Ministerstwo Zdrowia, któremu ów szpital podlegał, musiało wypłacić poszkodowanej milion złotych renty i zadośćuczynienia za krzywdy i cierpienia oraz koszty rehabilitacji, lekarstw oraz diety. Bo brak informacji to też forma lekarskiego błędu.

Szpitale to łakomy kąsek

W opolskim sądzie lekarskim na bieżąco toczy się kilka spraw. W ubiegłym roku było ich około 30. Organ ten może ukarać winnego lekarza upomnieniem, a w skrajnych przypadkach odebraniem prawa wykonywania zawodu. Pacjenci, którzy czują się poszkodowani, korzystają też z procesów cywilnych. Lekarze podkreślają swoje dobre chęci, ale są pewni, że takie sprawy są i będą się zdarzać.



odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe







– Choćby dlatego, że jest coraz więcej firm prawniczych, które specjalizują się w tego typu procesach – mówi Norbert Krajczy. – A służba zdrowia to łakomy kąsek dla tych, którzy chcieliby powalczyć o odszkodowanie...


Prof. Marian Zembala, znakomity polski kardiochirurg, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, opowiada:
– Trafił do nas kilka lat temu 72-latek z ciężkim pozawałowym u szkodzeniem serca. Był konsultowany w pięciu innych ośrodkach kardiochirurgii. Nie nadawał się do przeszczepu. Miał zaawansowaną miażdżycę, przeszedł chorobę nowotworową. Mimo to zdecydowaliśmy się przeprowadzić zabieg, który dawał mu 60 procent szans na przeżycie. Oczywiście konsultowaliśmy to z żoną. Pacjent był u nas trzy miesiące. Potem wyszedł, zaczął nawet chodzić. Ale jakiś czas potem, na skutek zrostów po guzie w jamie brzusznej, zmarł.
Po jego śmierci w Polsce zjawił się syn, który mieszkał w Niemczech, i oskarżył lekarzy o błąd w sztuce, żądając odszkodowania.
– Żona zmarłego przyznała, że syn nie bardzo interesował się ojcem w czasie choroby – mówi profesor. – Gdy ten zmarł, poszedł do sądów i gazet...
I dodaje: – Takie procesy mogą niestety sprawić, że niektórzy lekarze będą się obawiali podjąć zabiegów obarczonych dużym stopniem ryzyka. A przecież te zabiegi często kończą się sukcesem.

Byle nie popaść w rutynę

Dr Jerzy Jakubiszyn, laryngolog, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu, zaznacza, że ewidentne błędy lekarskie – np. sławetne zaszywanie narzędzi, wacików czy chust w organizmie – to dziś margines. Może się natomiast zdarzyć zła diagnoza czy – gdy tempo pracy i stres jest duży – przeoczenie.
– Na przykład w przypadku urazów wielonarządowych, gdy lekarz skupia się na – wydaje się – najbardziej uszkodzonym organie. A po jakimś czasie okazuje się, że nie dostrzegł mało widocznego urazu któregoś z ważniejszych dla funkcji życiowych narządu – mówi. – Trzeba też pamiętać o tym, że nie ma dwóch identycznych pacjentów. Dlatego czasem nawet banalny zabieg może się okazać poważny.
Dr Jakubiszyn przestrzega też przed rutyną i zbyt pochopnym podejmowaniem decyzji. – Jeśli cztery na pięć objawów wskazuje na to, że należy postawić określoną diagnozę, to sprawdź ten piąty. On może zmienić wszystko. Dlatego lekarze, nawet ci najlepsi, tak często się konsultują.
I dodaje: – Ludzki organizm to nie automat. Każdy jest inny, towarzyszą mu inne uwarunkowania. A medycyna to nie klocki. I pewnie każdy lekarz z kilkunastoletnim doświadczeniem choć raz był w sytuacji, gdy miał wątpliwości co do stawianej diagnozy albo podejmował decyzje na granicy ryzyka. Mimo olbrzymiego postępu organizm ludzki i medycyna nadal są tajemnicą.
Czy da się uniknąć błędów lekarskich, złych diagnoz, powikłań i procesów? Nie – przyznają lekarze. Bo niektóre powikłania po prostu mogą się zdarzać przy konkretnych zabiegach czy formach terapii. Złych diagnoz natomiast można się starać unikać.
– Ale to często bywa sztuka wyboru między 2-3 równoważnymi metodami – stwierdza dr Julian Pakosz ze Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. – Którąś trzeba wybrać i nigdy nie ma całkowitej pewności, że ta, którą zastosujemy, okaże się najlepsza.
– Za to ewidentnych błędów można się ustrzec – dodaje. – To kwestia staranności i dobrej organizacji.
– Ważne jest, by nawet gdy posiadamy ogromną wiedzę medyczną i wiele lat doświadczenia, nie zapomnieć o pokorze – przestrzega prof. Marian Zembala.
źródło: nto.pl
POLECANE:
odszkodowanie

odszkodowania

sobota, 6 marca 2010

Dwoje licealistów domaga sie odszkodowania za krzyże w szkole

Dwoje licealistów z Wrocławia, którzy zaistnieli próbując doprowdzić do usunięcia krzyży w swojej szkole będzie się procesować z eurodeputowanym PiS Ryszardem Legutką. We wtorek złożyli pozew. Maturzyści domagają się przeprosin i 5 tys. zł odszkodowania na cele społeczne. Pomaga im Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Co tak ubodło członka redakcji antyklerykalnego portalu Racjonalista.pl. Zuzannę Niemier i Tomasza Chabinkę, że zamiast uczyć się do matury postanowili się procesować z byłym ministrem edukacji? - „Szczeniacka zadyma" zrobiona przez "rozpuszczonych smarkaczy, którzy czują się bezkarnie" – tymi słowami prof. Ryszard Legutko nazwał akcję uczniów z XIV LO we Wrocławiu.

nieruchomości rzeszów

W sprawę zaangażowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która wzięła stronę maturzystów. - Te słowa, zdaniem uczniów, naruszyły ich dobra osobiste - ocenił Maciej Bernatt z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Nie ma wątpliwości, że polityk zajmujący tak wysokie stanowisko powinien wyrażać swoje poglądy w taki sposób, aby nie dyskredytować działań młodych osób – dodał.
Z kolei pisarz i publicysta Bronisław Wildstein w rozmowie z Fronda.pl zamieszanie wywołane przez dwójkę młodych ludzi ocenił krótko: - Jestem zaskoczony, że rozwydrzonych gówniarzy nie można nazwać rozpuszczonymi smarkaczami. A do tego pomaga im organizacja szczycąca się ochroną praw człowieka. Tutaj występuje ograniczając wolność wypowiedzi i odbiera możliwość nazywania rzeczy po imieniu.
Uczniowie, rozochoceni orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ws. krzyży we włoskiej szkole, postanowili zdobyć sławę. Zażądali, żeby w ich szkole pozdejmować wizerunki ukrzyżowanego Jezusa. Ich postulat wywołał poruszenie w skali kraju. Skrajnie lewicowa "Gazeta Wyborcza" przedstawiała tych młodych ludzi jak bohaterów walki o wolność.
We wrocławskim liceum odbyła się w tej sprawie debata, w trakcie której uczniowie odcięli się od pomysłu swoich kolegów.
źródło: fronda.pl
POLECANE:
ODSZKODOWANIE

ODSZKODOWANIA

czwartek, 4 marca 2010

Podejrzani żądają odszkodowania

Dwóch spośród czterech uniewinnionych od zarzutu zamachu na Henryka M., ps. Lewatywa, kiedyś znanego w Bydgoszczy gangstera, chce odszkodowania za tymczasowe aresztowanie.
Jak dowiedziała się "Pomorska", pozwy o odszkodowanie złożyli Stefan Ch., ps. Stif i Tadeusz Sz., ps. Warszawiak. Obaj są znani w bydgoskim półświatku przestępczym. Obaj byli lub są bohaterami wielu procesów kryminalnych. Ch. jest obecnie oskarżony m.in. o porwanie i przetrzymywanie w skrajnych warunkach dla okupu dwóch Holendrów. "Warszawiak" ł zamieszany w sprawę łódzkiej ośmiornicy.



nieruchomości rzeszów



Mimo to obaj bydgoszczanie zgodnie z prawem mogą ubiegać się o odszkodowanie. W czasie, kiedy postawiono im zarzut próby zabójstwa Henryka M. byli na wolności. Dwaj pozostali - Robert M. - "Sałata" i Jacek W. - "Szafir", nie skorzystali z takiej możliwości, bo już byli w areszcie, pod zarzutem popełnienia innych przestępstw.


W sądzie nie poinformowano nas, jakiej wysokości odszkodowania żądają oczyszczeni z zarzutów. Sąd Okręgowy zbada sprawę pod koniec kwietnia.
Henryk M. został postrzelony 6 marca 2000 roku przed blokiem przy ulicy Traugutta, w którym mieszkał. Właśnie wracał z własnego ślubu. Jedynym świadkiem, który widział sprawców była sąsiadka "Lewatywy". Z jej opisu wynikało, że zamachowcy wyglądali jak ekipa remontowa. Mieli drabinę i byli ubrani w kombinezony.


źródło: pomorska.pl

środa, 3 marca 2010

Odszkodowanie za źle podaną prognoze pogody

Wszyscy wiemy ,że prognozy pogody są czasem błędne i nie bierzemy ich pod uwagę w planowaniu naszych wczasów ale nie było tak przypadku Izraelskiej kobiety która pozwała stację TV za niedokładną prognozę.


nieruchomości rzeszów


Stacja zapowiadała ładną pogodę a stało się inaczej. Kobieta ubrała się w letnią suknię i złapała grypę. Przebywała tydzień na zwolnieni lekarskim, musiała kupić lekarstwa .Cała ta sytuacja wywołała u niej stres. Pozwała stację TV o 1000 dolarów odszkodowania i wygrała.
źródło: odszkodowania24.bblog.pl/

wtorek, 2 marca 2010

Odszkodowanie od Gazpromu

Słowacki odpowiednik PGNiG, spółka SPP zaskarżyła do sądu arbitrażowego Gazprom. Nasi południowi sąsiedzi będą domagali się odszkodowania za kłopoty, jakie powstały w wyniku wstrzymania dostaw gazu na początku ubiegłego roku.odpowiednik
- Zachowujemy się tak jak inne spółki europejskie, które w wyniku wstrzymania dostaw gazu poniosły straty - mówi Onderej Sebesta z SPP.
Słowacja obok Bułgarii była tym krajem Unii Europejskiej, który najbardziej ucierpiał w wyniku przerw w dostawach gazu. Starty szacowane są nawet na setki milionów euro. Część słowackich odbiorców gazu zażądała od SPP odszkodowania. Teraz gazowa spółka domaga się tego samego od Gazpromu.

nieruchomości rzeszów


Na razie nie wiadomo o jakie pieniądze chodzi. Raczej przesądzone jest, że odszkodowanie nie będzie wypłacone w „żywej gotówce”.
- Chcemy uzyskac podobne warunki jak inni odbiorcy, którzy ucierpieli z powodu wstrzymania dostaw - mówi Sebesta.
Najbardziej prawdopodobne są więc rabaty. Takie rabaty na trzy lata Gazprom udzielił już niemieckiemu koncernowi E.ON, włoskiemu ENI i tureckiemu Botas. Z informacji spółek wynika, że około jednej szóstej gazu zamówionego od Gazpromu firmy będą kupować po niższych cenach, takich jakie obowiązują w dostawach natychmiastowych.
Być może Słowacja uzyska wyższy rabat, ponieważ ją braki w dostawach gazu dotknęły najbardziej. - Wciąż jesteśmy otwarci na propozycje - mówi Sebesta.
źródło:gazownictwo.wnp.pl
POLECANE:
odszkodowanie1
odszkodowania12

poniedziałek, 1 marca 2010

Zadośćuczynienie i odszkodowanie za błąd lekarzy.

Rodzice dziewczynki z porażeniem mózgowym, którzy wywalczyli już 800 tys. zł odszkodowania za błąd lekarski, domagają się teraz 350 tys. zł zadośćuczynienia.
Jak podaje Dziennik Łódzki, do powikłań doszło przy porodzie w Szpitalu Powiatowym w Wieruszowie w 2004 r. Rodzice dziewczynki pozwali szpital. Lekarze z powiatowej lecznicy twierdzili, że porażenie mogło być wynikiem wrodzonej wady mózgu. W 2008 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał jednak, że miał miejsce błąd lekarski i zasądził na rzecz rodziców 800 tys. zł odszkodowania oraz dożywotnią rentę w wysokości 4 tys. zł miesięcznie. Dziecko zmarło w roku wydania decyzji sądu.




nieruchomości rzeszów



Obecnie jego rodzice domagają się pieniędzy za straty moralne i psychiczne. Tym razem od powiatu wieruszowskiego. W sierpniu 2008 r. SPZOZ w Wieruszowie został zlikwidowany. Od września 2008 r. szpital działa jako spółka prawa handlowego ze 100-procentowym udziałem powiatu i nosi obecnie nazwę Powiatowe Centrum Medyczne sp. z o.o NZOZ Szpital Powiatowy w Wieruszowie. Ponieważ powiat przejął zobowiązania SPZOZ, starostwo czeka teraz proces o zadośćuczynienie. Rodzice odrzucili proponowaną przez sąd ugodę, gdyż twierdzą, że dotąd nie otrzymali wszystkich pieniędzy.


– Dotychczas wypłaciliśmy ok. 1 mln złotych. Na tę sumę składają się m.in. odszkodowanie, koszty procesu, wypłaty renty. Pieniędze trafiły do mecenasa, który reprezentował rodziców dziewczynki. Nie wiemy jednak, jak wyglądają rozliczenia pomiędzy nimi – zapewnia portal rynekzdrowia.pl Andrzej Szymanek, starosta wieruszowski.
Władze powiatu chcą wiedzieć, czy pieniądze z odszkodowania, które dotąd wypłacili rodzicom, trafiły na cele związane z potrzebami dziecka. Jak podaje Dziennik Łódzki, adwokaci uważają, że rodzice nie muszą uzasadniać wydatków, a to, że ponieśli straty moralne nie podlega dyskusji. Umowna może być tylko kwota roszczenia.
źródło: rynekzdrowia.pl
POLECANE:
odszkodowania

odszkodowanie

sobota, 27 lutego 2010

Kopalnia - odszkodowanie.

CHEŁMEK. Kopalnia nigdy nie zamierzała i nie zamierza wypłacać odszkodowań wszystkim poszkodowanym przez wstrząsy. Wyjątkiem jest trzęsienie odnotowane 9 lutego. To fakty, które wyszły na jaw podczas czwartkowej sesji rady miejskiej.
Na spotkanie z radnymi przyszli: dyrektor techniczny kopalni Piast Jacek Kudela, główny inżynier ds. tąpań Jerzy Pituła oraz główny inżynier mierniczo-geologiczny Dariusz Bieroński.
Po wstrząsie z 9 lutego do tej pory do kopalni wpłynęło ponad 700 wniosków o odszkodowanie. 63 z gminy Chełmek.
- Przeprowadziliśmy oględziny w 20 chełmeckich i gorzowskich domach. Z tego 11 postępowań zakończyliśmy ugodą i wypłacimy ludziom pieniądze - poinformował Jerzy Pituła.
- Teraz, po wstrząsie z 9 lutego, rozpatrujemy wszystkie wnioski. Po innych wstrząsach nie będziemy stosowali tej metody - tłumaczył Jacek Kudela.
Strefa, w której przedstawiciele Piasta pochylają się nad szkodami kończy się na ul. Oświęcimskiej i Jagiellońskiej (jadąc od Oświęcimia po lewej stronie ulic). Właściciele domów, usytuowanych po prawej stronie szosy, choćby całe popękały w wyniku działalności kopalni, odszkodowania nie dostaną.
źródło: www.przelom.pl

poniedziałek, 15 lutego 2010

KATYŃ odszkodowanie.

Rosyjscy komuniści domagają się powołania komisji parlamentarnej, która udowodni, że Polaków w Katyniu zabili Niemcy. W przeciwnym wypadku Polska zażąda 100 mld dol. odszkodowania i cały majątek państwa rosyjskiego za granicą zostanie skonfiskowany

Komunistyczny poseł Wiktor Iliuchin, występując przed Dumą, tłumaczył kolegom, że Rosja stanęła w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa. 5 maja Hillary Clinton otworzy w Kongresie USA wystawę poświęconą polskim oficerom zamordowanym w Katyniu. W ten sposób Stany Zjednoczone poprą polską wersję o rozstrzelaniu Polaków wiosną 1940 r. przez NKWD. W samej Polsce planowana jest w tym czasie "cała seria imprez noszących antyrosyjski charakter".
Do dziś, jak przypomniał poseł, do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka trafiło 70 skarg przeciw Rosji od krewnych ofiar Katynia. - Polska chce skierować ogólną skargę przeciw nam za rozstrzelanie wszystkich oficerów i zażądać 100 mld dol. odszkodowania. Płacić będzie już Rosja, nasze dzieci, nie ZSRR. Jest bardzo prawdopodobne, że na majątek i konta Rosji za granicą zostanie nałożony areszt w celu zaspokojenia tych roszczeń - bił na alarm Iliuchin.
Tymczasem wersja zbrodni, w której winni są Rosjanie, to tylko "wymysły propagandy goebbelsowskiej". Według Iliuchina bliżej nieznana społeczna komisja historyków i polityków - mimo iż władze rzucają jej kłody pod nogi - w ostatnich latach znalazła dowody na to, że Polacy zostali rozstrzelani z broni niemieckiej przez Niemców.


nieruchomości rzeszów



Poseł nie precyzuje, jacy historycy doszli do tych wniosków. Chodzi mu jednak o amatorów, takich jak metalurg z zawodu Jurij Muchin, który poświęcił życie gloryfikacji postaci Stalina, a dokumenty świadczące o jego zbrodniach uważa za fałszywki spreparowane przez Amerykanów, Polaków, Żydów i takich zdrajców Rosji jak Michaił Gorbaczow, Borys Jelcyn, a ostatnio nawet Władimir Putin.
Iliuchin w imieniu swojej frakcji domaga się "powstrzymania Putina", który w kwietniu ma wziąć udział w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, "od powtarzania przedwczesnych i najpewniej błędnych twierdzeń w sprawie śmierci oficerów polskich". Niezbędne jest też powołanie komisji parlamentarnej, która - uzyskawszy dostęp do archiwów - ustali prawdę o Katyniu.
Parlamentarzyści powinni jego zdaniem zająć się również zbadaniem okoliczności śmierci "od 80 do 120 tys. czerwonoarmistów" wziętych do niewoli polskiej w 1920 r. Ta ostatnia kwestia, przypominana przez niektórych Rosjan jako dyżurny argument przeciwko Polakom, została dokładnie zbadana przez historyków polskich i rosyjskich, którzy doszli do wspólnego wniosku, że od chorób, głodu, ciężkich warunków w niewoli polskiej umarło nie więcej niż 18 tys. czerwonoarmistów.
- Nie wierzę, że taka komisja powstanie. Jeśli jednak będzie powołana, mnie tam nie poproszą, choć byłbym gotów stanąć przed nią. I przypomniałbym, że zbrodnia katyńska to nie tylko Katyń. Ponad 6 tys. Polaków wiosną 1940 r. rozstrzelali kaci z NKWD z niemieckich waltherów w Kalininie [dziś Twer]. Zostali pochowani w Miednoje - w miejscu, do którego armia niemiecka w czasie wojny nigdy nie dotarła - mówi "Gazecie" Anatolij Jabłokow, były prokurator wojskowy, który w latach 1990-94 kierował najpierw radzieckim, a potem rosyjskim śledztwem w sprawie zbrodni katyńskiej.
Źródło: Gazeta Wyborcza
POLECANE:

Odszkodowanie za zjedzenie hamburgera z igłą.

Klient restauracji Burger King w Bedford razem z kawałkiem swojej kanapki połknął igłę. Spuchł i nie mógł pracować przez pół roku. Tak przynajmniej wynika z relacji poszkodowanego. Po nieudanych próbach polubownego załatwienia bulwersującego przypadku sprawą ostatecznie zajmnie się sąd.

- Po trzecim kęsie poczułem, że coś przechodzi mi przez gardło. Syn stwierdził jednak, że to może być kawałek sałaty - opowiada Oscar Chaves.
Później jednak mężczyzna trafił do szpitala, a lekarze znaleźli w jego żołądku igłę o długości 5 cm. Stwierdzili też u pacjenta uszkodzenie przełyku.



nieruchomości rzeszów




- Miałem przez 8 tygodni spuchnięta twarz i musiałem przejść półroczne leczenie. Nie mogłem pracować - wspomina Chaves.


Pechowy klient chciał, aby sieć zwróciła mu 15 tys. dolarów za leczenie. Firma nie zgodziła się jednak na takie rozwiązanie.
Przeprosiła jedynie klienta i poprosiła o zwrot igły. Zaproponowała też wypłatę 5 tys. dolarów odszkodowania - pisze „MyFox”.
To rozzłościło Chavesa, który zatrudnił prawnika i teraz domaga się 1,5 mln dol. odszkodowania.
- Nie chciałem iść z tym do sądu. Chodziło tylko o pokrycie kosztów leczenia. Po takiej odpowiedzi, nie zostawili mi jednak wyboru - tłumaczy klient.
Finał sporu wydaje się być bardzo ciekawy. Czy niejaki Chaves to wyjątkowy pechowiec, który trafił w renomowanej sieci fast food naprawdę na “igłowego” hamburgera, czy też jest kolejnym naciągaczem, który ryzykując utratę zdrowia stara się wyłudzić odszkodowanie? Nie jest przecież przesądzone, że poszkodowany sam umieścił w kanapce maluteńki przedmiot, absolutnie nie nadający się do spożycia.
źródło:www.meritum-news.com
POLECANE:

odszkodowanie

odszkodowania

środa, 10 lutego 2010

Odszkodowanie za pomyłke policji.

Poszukujący przestępcy policjanci wtargnęli przez pomyłkę do innego mieszkania. Lokator, który ma od tej pory poważne kłopoty z kręgosłupem, żąda od policji 200 tys. zł odszkodowania. Dziś przed warszawskim sądem rozpoczyna się proces w tej sprawie.

nieruchomości rzeszów

W środę 10 lutego 2010 r. i w piątek 12 lutego 2010 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie (Al. Solidarności 127) odbędą się dwie kolejne rozprawy w sprawie Piotra D. przeciwko Skarbowi Państwa - Komendantowi Wojewódzkiemu Policji w Białymstoku. (sygn. XXV C 351/09). Piotr D. pozwał Skarb Państwa o zadośćuczynienie i odszkodowanie w wysokości ok. 200 tys. zł, w związku z interwencją Policji w jego mieszkaniu na Bielanach w Warszawie, która miała miejsce 5 lutego 2008 r. Policjanci z grupy antyterrorystycznej w czasie interwencji brutalnie nadużyli siły, w wyniku czego Piotr D. ma poważne problemy zdrowotne z kręgosłupem. Na krótko po wtargnięciu do mieszkania Piotra D. okazało się, że cała akcja była pomyłką. Policja błędnie zidentyfikowała lokal, w którym rzekomo mieli przebywać niebezpieczni przestępcy. Piotr D. jest informatykiem, a owe mieszkanie wynajmował już od półtora roku.
Od zdarzenia przez ponad rok trwały bezskuteczne próby ugodowe, związane m.in. z trudnościami w ustaleniu, kto był odpowiedzialny za całą akcję. Ostatecznie udało się ustalić, że za tę interwencję odpowiadał samodzielny pododdział antyterrorystyczny policji w Białymstoku, podległy bezpośrednio pod Komendanta Wojewódzkiego w Białymstoku. Ta jednostka Policji została pozwana przez Piotra D.
Na dwóch planowanych rozprawach zeznania składać będą policjanci, którzy brali udział w akcji. Sprawa Piotra D. jest objęta Programem Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Piotra D. reprezentuje pro bono mec. Joanna Młot-Schönthaler z kancelarii Clifford Chance.
źródło: lex.pl

poniedziałek, 8 lutego 2010

Żądają miliona odszkodowania za śmierć syna.

29-latek w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł w areszcie w Tarnowskich Górach tuż po zatrzymaniu. Jego rodzice domagają się miliona złotych zadośćuczynienia. - Wyrok w tej sprawie będzie miał wpływ na postępowanie z aresztowanymi - uważają prawnicy.

- Nic na ten temat nie wiemy i do czasu aż sąd nie przekaże nam odpisu pozwu nie będziemy komentowali tej sprawy - mówi kapitan Piotr Kołodziej, zastępca dyrektora aresztu śledczego w Tarnowskich Górach. To od tej placówki rodzice Sebastiana Parkitnego domagają się miliona złotych zadośćuczynienia oraz zwrotu kosztów pogrzebu. Zarzucają strażnikom niedopełnienie obowiązków i niezapewnienie ich synowi bezpieczeństwa. To rekordowe żądanie w historii śląskiej służby więziennej.
Pozew Parkitnych został przyjęty przez Sąd Okręgowy w Gliwicach, kilkanaście dni temu zostali też zwolnieni przez sędziów z kosztów. - Nie jesteśmy pazerni. Chcemy, żeby ten proces był nauczką dla funkcjonariuszy, bo przecież aresztowani to też ludzie - mówi Danuta Parkitna, matka zmarłego mężczyzny.
29-letni Sebastian z Dąbrowy Górniczej został zatrzymany przez oficerów Centralnego Biura Śledczego w grudniu 2006 r. Był podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i pobicie członków klubu motocyklowego z Opolszczyzny. Na wniosek prokuratury mężczyzna trafił do aresztu w Tarnowskich Górach. Był zdrowy, co roku - jako kierowca testowy samochodów rajdowych - przechodził specjalistyczne badania lekarskie.
Dziesięć dni po aresztowaniu nieoczekiwanie zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że powodem zgonu był obrzęk mózgu. Według biegłych najbardziej prawdopodobną przyczyną jego powstania mogło być zatrucie nieznaną substancją. Nie potrafili jednak ustalić, jak było w tym przypadku, bo tuż po śmierci mężczyzny w niewyjaśnionych okolicznościach znikła koszulka, na którą wymiotował. Specjaliści nie mogli więc zbadać wymiocin.

nieruchomości rzeszów

Wiadomo, że po kolacji Parkitny zaczął się skarżyć współwięźniom, że boli go brzuch i głowa, miał też wymioty i biegunkę. Około godz. 23 stracił przytomność i zaczął się moczyć. Koledzy z celi alarmowali strażników. Jednak ci karetkę pogotowia wezwali dopiero po godz. 1, a znajdujący się w śpiączce mężczyzna do szpitala trafił dopiero o godz. 3. Wtedy na ratunek było już jednak za późno.
- W areszcie nie było stałej opieki lekarskiej, nikt nie nadzorował cel z więźniami, dochodziło tam do przypadków przemocy, a służbie więziennej prawie godzinę zajęło zorganizowanie konwoju, który zawiózł syna do szpitala - wylicza Danuta Parkitna. Zdaniem jej męża Zdzisława te błędy i zaniechania strażników przyczyniły się do śmierci ich syna. - Sebastian nie miał statusu niebezpiecznego przestępcy, więc gdyby od razu zawieźli go do szpitala, być może by żył - mówi rozżalony ojciec.
Służba więzienna nie komentuje tych zarzutów. - Dla nas to także była przykra sprawa, jednak wszystkie jej okoliczności wyjaśnia prokuratura i czekamy na jej ustalenia - mówi kapitan Kołodziej.
31 grudnia śledczy po raz kolejny umorzyli śledztwo w sprawie śmierci Parkitnego, uznając, że nie ma dowodów na to, iż przyczynili się do niej pracownicy aresztu lub współwięźniowie. Decyzja nie jest jednak prawomocna. Rodzice zmarłego aresztanta wraz z Helsińską Fundacją Praw Człowieka złożyli kolejne zażalenie na decyzję śledczych. Dodatkowo złożyli w sądzie skargę, zarzucając śledczym opieszałość w działaniu i ukrywanie niektórych dokumentów.
- Przez trzy lata wbrew zaleceniom sądu nie powołali zespołu biegłych, który wypowiedziałby się na temat medycznych przyczyn śmierci naszego syna. Dopiero na tydzień przed umorzeniem sprawy przesłuchali lekarkę, która w ciągu dwóch godzin wydała ustną opinię - mówi Danuta Parkitna. Dlatego od prokuratury domaga się 20 tys. zł odszkodowania za przewlekłość postępowania. - Do skargi państwa Parkitnych ustosunkujemy się, gdy otrzymamy ją z sądu - mówi prokurator Agata Słuszniak, szefowa Prokuratury Rejonowej w Tychach, która prowadziła śledztwo w sprawie zgonu aresztanta.
Według śląskich prawników wyrok w procesie Parkitni kontra areszt będzie miał znaczenie dla dalszego postępowania z osadzonymi mającymi problemy zdrowotne. - Jeżeli rodzina wygra, służba więzienna będzie musiała zmienić procedury dotyczące opieki medycznej aresztantów - twierdzą prawnicy.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

POLECANE:

sobota, 6 lutego 2010

Odszkodowanie za złe wychowanie dziecka.

Pięciu Włochów w wieku od 14 do 15 lat po raz pierwszy osaczyło 12-letnią koleżankę z sąsiedztwa w centrum Mediolanu wiosną 2001 r. Przez dwa kolejne lata - zastraszając, bijąc i szantażując - zmuszali ją wielokrotnie do współżycia seksualnego. Kiedy dziewczyna powiedziała wreszcie o gwałtach rodzicom, sprawców szybko aresztowano, a sąd skazał ich na dwu- i trzyletnie kary więzienia.
Ciężkie depresje zmusiły jednak dziewczynę do przerwania nauki i choć po długiej terapii zdołała wrócić do szkoły, nie nadrobiła braków i do dziś 20-latka nie rozpoczęła wymarzonych studiów. - Kara więzienia nie wystarcza. Pójdź jeszcze raz do sądu, niech rodziny gwałcicieli zapłacą ci odszkodowanie - namawiał ją uporczywie adwokat Giuseppe Alaimo.
Mediolańska sędzia Bianca La Monica poparła roszczenia młodej Włoszki i zasądziła właśnie 450 tys. euro odszkodowań od dziesięciorga rodziców gwałcicieli. - Podczas wychowywania dorastających synów nie pokazali im, co oznacza szacunek dla innych. Nie nauczyli ich nawiązywania innych niż fizyczne kontaktów z dziewczętami. Ich dzieci traktowały swą ofiarę jak rzecz - tłumaczyła sędzia.
Rodzice wszelkimi sposobami próbowali dowodzić, że nie zaniedbywali swych obowiązków. Świadkowie obrony opowiadali sądowi, że synowie nie włóczyli się po nocach, mówili sąsiadom "dzień dobry" i chodzili do kościoła. Szkoła poświadczyła niezłe oceny i udział chłopców w pogadankach o wychowaniu seksualnym.
- Pierwsze zeznania skazanych na temat gwałtów były przerażająco sterylne. Ani śladu własnych emocji czy zrozumienia dla emocji ofiary. Jakieś przebłyski poczucia dyskomfortu lub nawet winy pojawiły się dopiero, kiedy sądowi psycholodzy przymusili ich do refleksji - ocenił sąd. I stwierdził, że brak wyrzutów sumienia, który umożliwił seryjne gwałty, był efektem fatalnego wychowania.
Od odpowiedzialności za synów przestępców nie wywinęli się nawet dwaj ojcowie, którzy po rozwodach już na kilka lat przed rokiem 2001 nie mieszkali na stałe z dziećmi pozostającymi pod opieką matek. - Rozwód nie zwalnia z obowiązku kształtowania swego dziecka - usłyszeli od sędzi.



nieruchomości rzeszów


Podobnym argumentem wobec rozwiedzionych rodzin posługują się też władze brytyjskiego Liverpoolu, gdzie po zasztyletowaniu nastolatka w 2007 r. prokuratura straszy rodziców karami za brak współpracy z policją i nieinformowanie jej, że dzieci wpadły w sidła ulicznych gangów.


- To nowy i dobry trend w Europie. Aby oddać sprawiedliwość ofierze i zapobiegać przestępstwom, trzeba wskazywać na konkretną odpowiedzialność konkretnych winnych. A za przyszłość dzieci są przecież współodpowiedzialni rodzice - twierdzi włoski publicysta Flavio Scarappo.
Orzeczenie sądu cywilnego w Mediolanie to już drugi głośny przykład odradzania się we Włoszech praktyki karania rodziców za tzw. culpa in educando, czyli złe wychowanie. Włoski sąd najwyższy zaledwie kilka miesięcy temu zatwierdził odszkodowanie wypłacone przez rodzinę niespełna 18-letniego mordercy na rzecz rodziny ofiary.
Za winę rodziców sąd uznał absolutną nieumiejętność syna pohamowania negatywnych emocji i wyrażania ich bez użycia przemocy. Kiedy jego niewiele starszy kolega spod Syrakuz zaczął się do niego zalecać, nie potrafił zwyczajnie odmówić czy oświadczyć, że nie jest gejem, lecz impulsywnie zdecydował się zalotnika zabić.
Źródło: Gazeta Wyborcza

Mienie zabużańskie - odszkodowanie

Ponad miliard zł rekompensat za mienie zabużańskie

06.02. Warszawa (PAP) - Ponad 1 mld 55 mln zł wyniosła wartość rekompensat za mienie zabużańskie, wypłaconych do końca stycznia tego roku od początku prowadzenia wypłat, czyli od grudnia 2006 roku - poinformował resort skarbu.
REKLAMA
Przez ten czas ministerstwo przekazało do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) dane osób uprawnionych do wypłaty 24 tys. 681 odszkodowań.


odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe


"W styczniu 2010 r. przekazano do Banku Gospodarstwa Krajowego dane osób uprawnionych do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej, umożliwiające wypłatę w lutym bieżącego roku 565 rekompensat" - podkreśla resort. Ustawa o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza granicami RP przyznaje uprawnionym osobom odszkodowania w wysokości 20 proc. wartości zostawionego mienia.
Chodzi o mienie pozostawione przez osoby przesiedlone w latach 1944-1952 z terenów należących przed II wojną światową do Polski. Odszkodowania za mienie zabużańskie są wypłacane z Funduszu Rekompensacyjnego. Fundusz zasilają środki ze sprzedaży gruntów przez Agencję Nieruchomości Rolnych. (PAP)
źródło:www.bankier.pl

czwartek, 4 lutego 2010

Całkiem spore odszkodowanie za śmierć ojca.

200 tys. zł odszkodowania ma wypłacić Minister Sprawiedliwości jednemu z synów Stanisława Wawrzeckiego, skazanego w 1965 r. przez sąd PRL w tzw. aferze mięsnej na śmierć, i straconego - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.
Sędzia uwzględnił nieprawomocnie pozew jednego z trzech synów skazanego, Andrzeja, który pozwał Skarb Państwa domagając się 500 tys. zł za śmierć ojca. Nie wiadomo, czy strony będą składały apelacje; na ogłoszeniu wyroku nie było ich przedstawicieli.
Sąd uznał związek przyczynowy między przekroczeniem uprawnień przez nieżyjących już sędziów, którzy wydali wyrok śmierci, a szkodą, jaką dla powoda była utrata ojca. Sąd podkreślił, że gdyby nie bezpodstawnie zastosowany przez sąd PRL tryb doraźny, Wawrzecki nie zostałby skazany na śmierć. Według sądu, tamten proces miał na celu "określony cel propagandowy" i był "przygotowywany w różnych kręgach" - dlatego odszkodowanie ma wypłacić "jednostka nadrzędna" wobec sądu PRL.
REKLAMA Czytaj dalej
Orzeczenie wobec Wawrzeckiego, dyrektora warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem, było jedynym wykonanym w PRL po 1956 r. wyrokiem śmierci za przestępstwo gospodarcze. Według wielu opinii, był to "mord sądowy", a wyrok wydano faktycznie na najwyższych szczeblach władzy - nalegać miał na to szef PZPR Władysław Gomułka. Składowi sędziowskiemu przewodniczył nieżyjący już Roman Kryże, który w okresie stalinowskim wydał wiele wyroków śmierci wobec żołnierzy AK.



nieruchomości rzeszów



Wawrzecki przyznał, że brał łapówki od kierowników sklepów mięsnych, w sumie ok. 3,5 mln ówczesnych zł. Oprócz niego oskarżono czterech dyrektorów handlu mięsem, czterech kierowników sklepów i właściciela masarni. Prokurator wniósł o trzy kary śmierci. Sąd Wojewódzki dla m.st. Warszawy orzekł jedną. Czterech innych dyrektorów skazano na dożywocie; pozostali podsądni dostali od 12 do 9 lat więzienia; orzeczono też przepadek mienia i wysokie grzywny. W aktach nie zachowały się przemówienia końcowe; nie ma tego zapisu rozprawy ani protokołu wykonania wyroku.


W 2004 r. Sąd Najwyższy - uwzględniając kasację rzecznika praw obywatelskich Andrzeja Zolla - orzekł, że wyroki zapadły z rażącym naruszeniem prawa i uchylił je. Zarazem postępowanie wobec wszystkich 10 skazanych umorzono, bo żaden z nich już nie żył, a sprawa przedawniła się w 1989 r. SN podkreślał, że wyrok nie może służyć pełnej rehabilitacji skazanych, gdyż nawet kasacja RPO nie podważała ich winy.
W 2007 r. warszawski sąd uznał, że bliscy Wawrzeckiego nie dostaną rekompensaty za skonfiskowany wówczas majątek - mieszkanie, dom pod Warszawą, a także kilka kilogramów złota w sztabkach i biżuterię. Wcześniej sąd przyznał jego żonie i innemu synowi po 108 tys. zł odszkodowania.
Oddzielnie powództwo wytoczył Andrzej Wawrzecki. Mężczyzna, który w chwili śmierci ojca miał 15 lat, jest przekonany, że gdyby nie aresztowanie i stracenie ojca, jego życie potoczyłoby się inaczej. Mówił też, że z ojcem łączyła go bardzo bliska więź i że do dzisiaj odczuwa jego brak.
W 2009 r. zeznawał on w sądzie o szykanach w szkole i pracy. Po śmierci ojca wyrzucono go z liceum. - W szkole wytykali mnie palcami, dzielnicowy co chwila przychodził do domu sprawdzać, co się dzieje, mieszkanie podlegało przepadkowi mienia, na wszystkie sprzęty trzeba było mieć rachunki, inaczej zabierał je komornik - wspominał. Przerwał naukę, poszedł do wojska, potem imał się rożnych zajęć, ale - jak mówił - gdy przełożeni dowiadywali się, kim jest, kazali mu się zwalniać z pracy. Rozładowywał wagony, był pomocnikiem wiertacza, rozwoził mleko. Gdy dzięki znajomości angielskiego zdobył pracę w ambasadzie Egiptu, nachodzili go funkcjonariusze SB, aż wreszcie i stamtąd się zwolnił. Od 1986 r. był na rencie, najwyższa wynosiła 438 zł, po śmierci żony przeszedł na korzystniejszą dla niego rentę rodzinną.
- Ojca pana Andrzeja zabrało państwo i wiedziało o tym bardzo wiele osób. Najohydniejsza była nagonka, ludzie dali się przekonać, że skazani to zbrodniarze - mówił wcześniej w mowie końcowej reprezentujący powoda mec. Dariusz Pluta. Argumentował, że za naruszenie prawa do życia w pełnej rodzinie należy się zadośćuczynienie. Reprezentująca Skarb Państwa Aldona Łoniewska-Szczypior zgodziła się, że skazanie Wawrzeckiego było, według dzisiejszych standardów, niewyobrażalne. Jej zdaniem jednak powód nie wykazał, że należy mu się zadośćuczynienie od Skarbu Państwa.
Sąd uwzględnił częściowo pozew, uznając kwotę 200 tys. zł za adekwatną do wyrządzonej szkody. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Hanna Muranowska-Suchocka mówiła, że powód poniósł szkodę wskutek działań funkcjonariuszy państwa, za co należy mu się odszkodowanie.
- Śmierć ojca wpłynęła na jego sytuację życiową, nie tylko materialną, ale i emocjonalną - dodała sędzia. - On żył z piętnem tej sprawy - podkreśliła sędzia. Według niej, wina sędziów z lat 60. co prawda nie została stwierdzona w trybie karnym czy dyscyplinarnym, ale wynika to tylko z faktu, że już nie żyją. Sędzia powiedziała, że gdyby w 1965 r. nie zastosowano trybu doraźnego, Wawrzecki byłby zapewne skazany na karę więzienia, a wtedy "sytuacja jego bliskich byłaby zupełnie inna".
- To rodzaj rozliczenia czy też długu, który muszą płacić kolejne pokolenia ku przestrodze, by nie było takich spraw więcej - powiedział mec. Pluta. Dodał, że decyzję o ewentualnej apelacji podejmie jego klient.
Niedawno pion śledczy IPN oskarżył 85-letniego Feliksa Eugeniusza W., prokuratora z "afery mięsnej", o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków - za co grozi do trzech lat więzienia. Nie przyznał się on do zarzutu. Według IPN, pomimo braku podstaw do prowadzenia procesu w trybie doraźnym, bezzasadnie powołał się na dekret z 1945 r. o postępowaniu doraźnym, składając na tej podstawie wnioski o kary śmierci dla oskarżonych. Zdaniem IPN, było to przejawem "rażąco nieadekwatnej represji w ramach dyrektyw sądowego wymiaru kary dla osiągnięcia celów propagandowych i politycznych". W 2009 r. stołeczny sąd rejonowy odroczył, do wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. konstytucyjności zapisów o zbrodni komunistycznej, decyzję, czy na wniosek obrony umorzyć sprawę W.
źródło: wiadomosci.wp.pl
POLECANE:

wtorek, 2 lutego 2010

Odszkodowanie za 4 lata więzienia.

Sąd w Gdańsku przyznał 300 tysięcy odszkodowania dla niesłusznie skazanego za morderstwo

Tomasz Kułaczewski, niesłusznie skazany i osadzony na prawie cztery lata więzienia za morderstwo, dostanie od skarbu Państwa 300 tys. zł. zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę i 14 tys. zł. odszkodowania.
Tak dzisiaj postanowił sąd. Kułaczewski żądał 500 tys. zadośćuczynienia, 15 tys. odszkodowania i renty.
Tomasz Kułaczewski został skazany na 15 lat więzienia za zamordowanie dziecka. Wyszedł na wolność w czerwcu 2006, po tym, jak inny mężczyzna przyznał się do czynu, który przypisywano Kułaczewskiemu. Od razu po wyjściu zapowiadał, że będzie zabiegał o rekompensatę za cierpienia, których doznał za kratkami, gdzie - jak sam przyznawał, był bity, poniżany i wykorzystywany seksualnie.


nieruchomości rzeszów


Sprawa o odszkodowanie i zadośćuczynienie toczyła się w sądzie okręgowym w Gdańsku od maja 2007. Po wyjściu z sali Tomasz Kułaczewski przyznał, że raczej nie będzie składał apelacji.
- Chciałbym kupić jakieś mieszkanie w bloku, skuter, resztę odłożyć na lokacie - mówił po wyjściu z sali sądowej.
źródło: gdansk.naszemiasto.pl

poniedziałek, 1 lutego 2010

Odszkodowanie za piracką muzyke

Nic nie wskazuje na to, by miał się ku końcowi spór pomiędzy RIAA a oskarżaną o nielegalne pobieranie muzyki z Internetu Jammie Thomas-Rasset. Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego przygotowuje się do kolejnej rozprawy, po tym jak kobieta odrzuciła złożoną jej kilka dni temu propozycję ugody.
Cara Duckworth, rzeczniczka organizacji, potwierdziła rozpoczęcie przygotowań do wznowienia procesu przeciw Thomas-Rasset. W ubiegłym tygodniu RIAA zaproponowała jej ugodę , w ramach której kobieta miałaby do zapłaty 25 tys. dolarów odszkodowania. Amerykanka odrzuciła tę propozycję.
Odszkodowanie zmienne jest
Przypomnijmy, że w pierwszym procesie (w 2007 r.) wytoczonym kobiecie przez RIAA za pobranie i udostępnienie w sieci P2P 24 utworów kwota odszkodowania zasądzona do zapłaty na rzecz koncernów fonograficznych wyniosła 220 tys. USD. Wyrok ten jednak został uchylony.
Sprawa ponownie trafiła na wokandę w czerwcu 2008 r., jednak w tym wypadku sankcje były znacznie bardziej dotkliwe - ława przysięgłych uznała Thomas-Rasset winną światowego naruszenia przepisów o ochronie praw autorskich. Wysokość zasądzonego przez sąd federalny odszkodowania dla wytwórni fonograficznych ustalono 1,92 mln dolarów.

odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe


Prawnicy kobiety zapowiedzieli wówczas złożenie apelacji, powołując się na nieproporcjonalność kwoty odszkodowania do rzeczywistych szkód. Argumentację tę podzielił pod koniec stycznia 2010 r. sędzia Michael Davis, ten sam sędzia, który już wcześniej zmniejszył Amerykance karę.
Uznał on, że potrzeba odstraszania (od piractwa internetowego) nie może usprawiedliwić kary w tej wysokości za kradzież i nielegalną dystrybucję 24 piosenek. Jednocześnie wyznaczył nową wysokość grzywny - 54 tys. dolarów.
Oferta ugody
Wkrótce potem Stowarzyszenie przekazało prawnikom Thomas-Rasset swoją ofertę - 25 tys. dolarów odszkodowania w zamian za wycofanie zarzutów, ale tylko pod warunkiem, że sąd zawiesi lub zmodyfikuje ostatnie orzeczenie. RIAA argumentowała, że było ono częściowo niezgodne z obowiązującymi przepisami. Organizacja zapewniła, że kwota odszkodowania wpłacona przez Amerykankę zostanie przekazana na cele charytatywne (pomoc dla artystów mających trudności z utrzymaniem się z zawodu).
Prawnicy kobiety propozycję RIAA szybko odrzucili: "Wierzymy, że kwoty odszkodowania za naruszenie praw autorskich są niezgodne z konstytucją ponieważ nie mają żadnego związku z rzeczywistą szkodą właścicieli tych praw. Jammie nigdy nie zgodzi się na zapłatę i będzie walczyć aż do końca".
Duckworth, w wiadomości e-mail przesłanej do redakcji magazynu computerworld.com, napisała: "To wstyd, że pani Thomas-Rasset wciąż unika odpowiedzialności za swoje czyny, zamiast zaakceptować rozsądną ofertę ugody i zakończyć tę sprawę. W związku z tym zaczniemy przygotowania do nowej rozprawy".
źródło:pcworld.pl/
POLECANE:
http://odszkodowania.mblog.pl/

http://www.odszkodowania12.8log.pl

niedziela, 31 stycznia 2010

Odszkodowanie dla rolnika.

Sąd w Bordeaux nakazał firmie ubezpieczeniowej wypłacić odszkodowanie rolnikowi poszkodowanemu w wyniku używania środków chwastobójczych. To bezprecedensowy wyrok, który może mieć ogromne konsekwencje dla przemysłu chemicznego i francuskiej wsi.

nieruchomości rzeszów

Sąd uznał, iż rolnik stosując środki wyprodukowane przez jedną z firm amerykańskich odniósł poważne uszczerbki na zdrowiu. Decyzja sędziów wprowadza nową kategorię - choroby zawodowej rolników wywołanej stosowaniem szkodliwych dla człowieka herbicydów i pestycydów. Do tej pory firmy ubezpieczeniowy odmawiały wypłacania odszkodowań za straty na zdrowiu w takich przypadkach.
Jednocześnie przed sądem rozpoczął się kolejny proces, tym razem przeciwko producentowi oskarżonemu o "niewystarczające poinformowanie użytkownika o szkodliwości środków dla człowieka". Rolnik, ojciec dwojga dzieci, mimo sześciu lat intensywnego leczenia nie wrócił już do pełni sił.
źródło: finanse.wp.pl
POLECANE:
http://www.odszkodowania.8log.pl

sobota, 30 stycznia 2010

podatek a odszkodowania, odszkodowanie za podatek

1. określonych w prawie pracy odpraw i odszkodowań z tytułu skrócenia okresu wypowiedzenia umowy o pracę,
2. odpraw pieniężnych wypłacanych na podstawie przepisów o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn nie dotyczących pracowników,
3. odpraw i odszkodowań z tytułu skrócenia okresu wypowiedzenia funkcjonariuszom pozostającym w stosunku służbowym,
4. odszkodowań przyznanych na podstawie przepisów o zakazie konkurencji,
5. odszkodowań za szkody dotyczące składników majątku związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą,
6. odszkodowań za szkody dotyczące składników majątku związanych z prowadzeniem działów specjalnych produkcji rolnej, z których dochody są opodatkowane według skali, o której mowa w art. 27 ust. 1, lub na zasadach, otórych mowa w art. 30c,
7. odszkodowań wynikających z zawartych umów lub ugód innych niż ugody sądowe.

Z literalnego brzmienia powołanego przepisu jednoznacznie wynika, iż nie wszystkie odszkodowania otrzymywane przez osoby fizyczne są wolne od podatku dochodowego. Ze zwolnienia bowiem korzystają jedynie te odszkodowania, których prawo do otrzymania wynika wprost z przepisów ustawy lub aktów wykonawczych, z wyjątkiem wyłączenia ze zwolnienia wolą ustawodawcy. I tak stosownie do uregulowania zawartego w art. 21 ust. 1 pkt 3 lit. g) ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych z przedmiotowego zwolnienia wyłączone zostały odszkodowania wynikające z zawartych umów i ugód innych niż ugody sądowe.

Jednocześnie przepis art. 21 ust. 1 pkt 3b ww. ustawy stanowi, iż wolne od podatku są inne odszkodowania lub zadośćuczynienia otrzymane na podstawie wyroku lub ugody sądowej do wysokości określonej w tym wyroku lub ugodzie, z wyjątkiem odszkodowań lub zadośćuczynień:

1. otrzymanych w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą,
2. dotyczących korzyści, które podatnik mógłby osiągnąć gdyby mu szkody nie wyrządzono.

Nadmienić należy, iż regulacją powyżej wskazanego przepisu art. 21 ust. 1 pkt 3b ustawy zostały objęte przede wszystkim inne odszkodowania lub zadośćuczynienia niż te, których wysokość lub zasady ustalania wynikają wprost z przepisów prawa, jednakże dla zastosowania zwolnienia koniecznym jest aby to inne odszkodowanie otrzymane zostało na mocy wyroku lub ugody sądowej.

Analiza cytowanych powyżej przepisów wskazuje jednoznacznie, że ustawodawca wyłączył z katalogu zwolnień odszkodowania otrzymane na podstawie zawartej pomiędzy stronami umowy lub ugody pozasądowej. W rozpatrywanej sprawie źródłem wypłaty Wnioskodawczyni odszkodowania nie był przepis rangi ustawowej, ani wyrok czy ugoda sądowa, lecz zawarte między Wnioskodawczynią a przedsiębiorcą porozumienie. Zatem otrzymane odszkodowanie nie podlega zwolnieniu od podatku dochodowego od osób fizycznych na podstawie wyżej wskazanych przepisów.

--REKLAMA--
nieruchomości rzeszów
-----------------------

Ze względu na brak możliwości zakwalifikowania kwoty odszkodowania otrzymanej przez Wnioskodawczynię na podstawie zawartej ugody do któregokolwiek ze zwolnień przewidzianych w art. 21 ust. 1, art. 52, art. 52a i art. 52c ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych należy stwierdzić, że stanowią one przychód w rozumieniu art. 11 ust. 1 – jako otrzymane pieniądze.

Przychód ten należy potraktować jako przychód z tzw. „innych źródeł”, o których mowa w art. 10 ust. 1 pkt 9 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Zgodnie z art. 20 ust. 1 ustawy, za przychody z innych źródeł, o których mowa w art. 10 ust. 1 pkt 9, uważa się w szczególności: kwoty wypłacone po śmierci członka otwartego funduszu emerytalnego wskazanej przez niego osobie lub członkowi jego najbliższej rodziny, w rozumieniu przepisów o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych, zasiłki pieniężne z ubezpieczenia społecznego, alimenty stypendia, dotacje (subwencje) inne niż wymienione w art. 14, dopłaty, nagrody i inne nieodpłatne świadczenia nie należące do przychodów określonych w art. 12-14 i 17 oraz przychody nie znajdujące pokrycia w ujawnionych źródłach.

Użyte w tym przepisie sformułowanie „w szczególności” oznacza, iż definicja źródeł przychodów ma charakter przykładowy i otwarty, zatem do tej kategorii należy zaliczyć również przychody inne niż wymienione wprost w przepisie art. 20 ust. 1 ustawy. Przychód podatkowy z innych źródeł powstaje w każdym przypadku, kiedy u podatnika wystąpią realne korzyści majątkowe.

Stosownie zaś do art. 42a ustawy, osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą, osoby prawne i ich jednostki organizacyjne oraz jednostki organizacyjne mniemające osobowości prawnej, które dokonują wypłaty należności lub świadczeń, o których mowa w art. 20 ust. 1, z wyjątkiem dochodów (przychodów) wymienionych w art. 21, art. 52 i art. 52a oraz dochodów, od których na podstawie przepisów Ordynacji podatkowej zaniechano poboru podatku, od których nie są obowiązane pobierać zaliczki na podatek lub zryczałtowanego podatku dochodowego, są obowiązane sporządzić informację według ustalonego wzoru o wysokości przychodów (PIT-8C), i w terminie do końca lutego następnego roku podatkowego przekazać podatnikowi oraz urzędowi skarbowemu, którym kieruje naczelnik urzędu skarbowego właściwy według miejsca zamieszkania podatnika, a w przypadku podatników, o których mowa w art. 3 ust. 2, urzędowi skarbowemu, którym kieruje naczelnik urzędu skarbowego właściwy w sprawach opodatkowania osób zagranicznych.

Od przychodów z innych źródeł podmiot, który je wypłacił nie pobiera zaliczki na podatek dochodowy. Oznacza to, że przychody te podatnik sam musi wykazać w zeznaniu rocznym i je opodatkować. Nadmienić przy tym należy, iż właściwy jest w takim przypadku formularz PIT-36 – przeznaczony nie tylko dla przedsiębiorców, ale również i osób, którym płatnik nie pobrał zaliczki na podatek (w przypadku osób uzyskujących przychody ze stosunku pracy nie składa się wówczas odrębnego zeznania na formularzu PIT-37, całość dochodów należy rozliczyć w PIT-36).

Podsumowując, w oparciu o powyższe przepisy prawa należy stwierdzić, iż otrzymana przez Wnioskodawczynię kwota odszkodowania w związku ze zmniejszeniem wartości działki stanowi przychód z innych źródeł i podlega opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych na zasadach ogólnych.(…)”


Pełną treść interpretacji można przeczytać na stronie Ministerstwa Finansów sip.mf.gov.pl/sip

źródło: http://www.podatki.egospodarka.pl/49223,Utrata-wartosci-dzialki-odszkodowanie-a-podatek-dochodowy,2,65,1.html

środa, 27 stycznia 2010

Domaga sie 65 mln odszkodowania.

PSE Operator domaga się gminy Kórnik 65 mln zł odszkodowania w związku z opóźnieniem budowy sieci przesyłowej przebiegającej przez jej teren. Proces w tej sprawie ruszył w środę przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. Wyrok ma zapaść 3 lutego.

PSE Operator argumentuje, że nie jest w stanie rozpocząć przesyłania prądu budowaną przez teren gminy siecią przesyłową i wini za to władze gminy. Wysokość żądanego odszkodowania to wyliczenie strat powstałych z powodu tego, iż nie można dokończyć budowy i uruchomić sieci.
"Gmina nie wywiązała się z porozumienia, które zawarła z PSE Operator, w którym jasno były określone zobowiązania stron. Ponadto gmina uchwalając plan zagospodarowania przestrzennego w związku z realizacją tej inwestycji uchwaliła go w sposób tak dalece wadliwy, że wojewódzki sąd administracyjny stwierdził jego nieważność" - powiedział adwokat Andrzej Urbański, reprezentujący spółkę.


nieruchomości rzeszów


odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe


Przedstawiciele gminy Kórnik nie widzą powodu do wypłaty odszkodowania. "Nie uważamy, że jakakolwiek wina leży po stronie gminy i że jakiekolwiek czynności czy zaniechania spowodowały uszczerbek w majątku PSE Operator" - powiedział PAP reprezentujący gminę adwokat Krzysztof Topolewski. Dodał, że wskazana przez PSE Operator kwota jest zbyt duża jak na możliwości gminy.


Zdaniem reprezentantów spółki, jest to kwota wyliczona przez niezależnych specjalistów. "Są to częściowo koszty realizacji tej inwestycji, która obecnie nie może być oddana do użytkowania ze względu na błędy gminy Kórnik oraz straty w przesyle. Uruchomienie tej linii pozwoliłoby na ograniczenie strat prądu. Ta linia usprawniłaby polski system przesyłania energii elektrycznej. Według planów, inwestycja miała być zakończona pięć lat temu" - powiedział Urbański.
Inwestycja Polskich Sieci Elektroenergetycznych obejmuje budowę nadziemnej, czterotorowej, dwunapięciowej (2x400kV + 2x220kV) linii elektroenergetycznej. Sieć ma zagwarantować bezpieczeństwo energetyczne m.in. aglomeracji poznańskiej i zachodniej Polski. Inwestycja jest niemal ukończona, PSE czeka na pozwolenie na budowę ostatniego fragmentu sieci.
Źródło: PAP

wtorek, 26 stycznia 2010

Odszkodowanie za spaloną karczmę.

Dostał 3 miliony złotych odszkodowania, przed sądem walczy o kolejne 3. Właściciel Karczmy Bartla w Goniądzu nie zgadza się z wyceną, którą po pożarze kompleksu zrobił rzeczoznawca PZU.
Wcześniej białostocki sąd oddalił jego wniosek, dziś (26.01) sąd wyższej instancji uznał, że sprawę trzeba rozpatrzyć jeszcze raz.


nieruchomości rzeszów

Karczma Bartla spłonęła w marcu ubiegłego roku. Jej właściciel, Henryk Bartlewski, dostał 3 miliony złotych odszkodowania, ale te pieniądze starczyły tylko na spłatę kredytów. Uważa, że na odbudowę obiektu powinien dostać jeszcze trzy miliony. Jego rzeczoznawca oszacował bowiem straty na prawie 6 milionów, a PZU - na 3 miliony. "Karczmę z XIX wieku wycenili tak jak zwykłą stodołę, a tam były dzieła sztuki" - mówi Henryk Bartlewski.
Spór jeszcze raz rozstrzygnie białostocki sąd. Henryk Bartlewski odbudował gospodę, teraz jest ona nawet większa niż przed pożarem. Planuje też budowę Dworu Bartla. (akk)
źródło: wiadomosci.bstok.pl
POLECANE:
http://odszkodowania.ckg.pl
http://odszkodowanie.eblog.pl/

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Zgubiona przesyłka - odszkodowanie.

Pewnie nieraz zdarzyło ci się, że paczka nie przyszła wcale albo dotarła zniszczona. Co zrobić w takiej sytuacji? Warto wiedzieć, że możesz domagać się odszkodowania od poczty lub firmy kurierskiej
Pamiętaj, że jeśli to ty nadajesz przesyłkę, to koniecznie zachowaj kwit, potwierdzający jej nadanie. Wysyłając paczkę za pośrednictwem poczty, płacisz mniej za usługę, ale więcej ryzykujesz. Znacznie droższa jest wysyłka poprzez firmę kurierską, ale paczka jest ubezpieczona. Dlatego jeśli wysyłasz coś wyjątkowo cennego, zastanów się nad droższą usługą. Dużo łatwiej jest się wtedy upominać o odszkodowanie.



nieruchomości rzeszów



Zarówno adresat, jak i nadawca zaginionej lub zniszczonej przesyłki mogą się o nią upominać, składając na poczcie reklamację. Najlepiej jednak sprawę zgłosić nadawcy, wtedy on będzie mógł zgłosić reklamację w urzędzie, z którego wysłał paczkę. Można to zrobić dopiero po 14 dniach od nadania przesyłki, ale nie później niż w terminie 12 miesięcy. Lepiej zrobić to pisemnie. Warto poprosić na poczcie o poświadczenie złożonej reklamacji. Pismo reklamacyjne powinno zawierać obok danych również uzasadnienie reklamacji i kwotę odszkodowania. Dołącz do niego kwit potwierdzający nadanie. Jeśli przesyłka dotarła uszkodzona, dołącz zniszczone opakowanie oraz protokół, sporządzony po jej otrzymaniu przez adresata, a także oświadczenie o ubytkach. Urząd pocztowy ma 30 dni na rozpatrzenie reklamacji i powiadomienie o tym pisemnie.


Jak wysokie odszkodowanie ci się należy? Za zgubienie lub zniszczenie przesyłki poleconej można żądać 50-krotności opłaty pobranej od nadawcy. Natomiast za zapodzianie paczki należy się 10-krotność opłaty. Jeśli jednak została zadeklarowana wartość przesyłki, poszkodowany ma prawo domagać się odszkodowania do tej samej wysokości.
źródło: www.se.pl

niedziela, 24 stycznia 2010

Skarga i odszkodowanie za źle zrobioną drogę.

Brzeg skarży wykonawcę remontu ulicy Reja i domaga się prawie pół miliona złotych odszkodowania. Droga w centrum miasta została oddana do użytku cztery lata temu. Od tego czasu wielokrotnie w różnych miejscach zapadała się. Miasto zażądało w ramach gwarancji, usunięcia wszystkich powstałych szkód. Wykonawca uważa, że to nie jego wina. Sprawę zbada biegły.
Ulica Reja w Brzegu, to przykład ... jak remontować nie wolno. Dzisiaj tego nie widać, ale ulica po bokach na niemal całej długości zapada się. Władze Brzegu uznały, że winny jest wykonawca i wystąpiły do sądu z powództwa cywilnego.

Zastępca burmistrza Artur Kotara tłumaczy, że miasto nie było zadowolone z remontu ulicy i dlatego chce za odszkodowanie naprawiać ją ponownie.
Pierwszy wykonawca nie chce się wypowiadać w tej sprawie do czasu zakończenia procesu: Jego argumenty przeciwko stanowisku miasta to: - zła dokumentacja - inne podłoże niż pierwotnie zakładano



nieruchomości rzeszów





Remont ulicy kosztował półtora miliona złotych. Problemy pojawiły się chwilę po oddaniu inwestycji.


Dlatego miasto chce odszkodowania wysokości ponad 450 tysięcy złotych. Uzyskane w ten sposób pieniądze planuje przeznaczyć ponownie na generalny remont ulicy. To oznacza kolejne problemy dla kierowców.
Na razie nie wiadomo ile może potrwać proces. Sąd powołał biegłego, który oceni jakość gruntu i czy dostępna technologia nie pozwalała rzetelnie wykonać remontu.
źródło: ww6.tvp.pl
POLECANE:
www.odszkodowaniaa.maxblog.pl
odszkodowanie-powypadkowe.blog.pl

piątek, 22 stycznia 2010

Zapłacił odszkodowanie za gwałt

Przedsiębiorca, który zgwałcił 17-letnią dziewczynę, zapłacił jej 30 tys. zł odszkodowania. Ponadto został skazany na karę więzienia w zawieszeniu - czytamy w wydaniu internetowym "Gazety Współczesnej".
- Zarówno prokuratura, jak też poszkodowana i jej matka zgodzili się na takie warunki - mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.




nieruchomości rzeszów

Marek M. to jeden z suwalskich przedsiębiorców. W połowie minionego roku mężczyzna poznał dwie 17-letnie dziewczyny. Miały one zaproponować stosunek płciowy pod warunkiem, że M. zapłaci tysiąc zł. Suwalczanin przystał na to i umówił się na spotkanie w lesie, przy drodze wiodącej z Augustowa do Lipska. Jak się później okazało, dziewczynom nie dał ani grosza.
Kilka dni później 17-latki zgłosiły się na policję. Jedna twierdziła, że została zgwałcona przez Marka M. Druga zarzucała przedsiębiorcy, że usiłował ją zgwałcić, ale zdołała wyrwać się mu i uciec.
Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzuty i wystąpiła z wnioskiem o tymczasowy areszt. M. odzyskał wolność dopiero po wpłaceniu kaucji w wysokości 200 tys. zł.
W toku śledztwa jedna z dziewcząt wycofała oskarżenie, że Marek M. próbował ją zgwałcić. Mężczyzna został więc oskarżony o gwałt na drugiej. Za ten czyn groziło mu od 2 do 12 lat więzienia. Prokuratura domagała się też 5 tys. zł zadośćuczynienia dla poszkodowanej.
Oskarżony złożył wniosek o skazanie bez rozprawy. Zaproponował sobie karę - dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć. Porozumiał się też z poszkodowaną w kwestii odszkodowania. - Takie rozwiązanie jest możliwe, jeśli strony są zgodne. A pokrzywdzona jest usatysfakcjonowana. - dodaje Tomkiewicz.
źródło: wiadomosci.wp.pl

czwartek, 21 stycznia 2010

Ponad 8 mln funtów odszkodowania!

Odszkodowanie w rekordowej sumie 8,35 miliona funtów zasądził brytyjski sąd 27-letniemu Łukaszowi Borowskiemu. Ten młody mężczyzna, mieszkający w Anglii, cztery lata temu ucierpiał w wypadku samochodowym. - Gdyby to ode mnie zależało, to dalej wolałbym siedzieć w fabryce i ładować ziemniaki do tego worka – mówi "Gońcowi Polskiemu" pan Łukasz, który już do końca życia będzie wymagał opieki.
Pochodzący ze Szczecina Łukasz Borowski uległ wypadkowi w listopadzie 2005 roku. Jako pasażer jechał do pracy w zakładach pakowniczych w hrabstwie Cambridgeshire. Nagle kierowca auta stracił panowanie nad samochodem i wpadł do rowu - opisuje zdarzenie "Głos Pomorza". Więcej informacji o historii pana Łukasza podaje "Goniec Polski". Jak czytamy, mężczyzna jechał w aucie prowadzonym przez jego znajomą - Rozell. Sąd uznał jednak, że w całym wydarzeniu niewiele było jej winy. Na kobietę nałożono karę 250 funtów za prowadzenie nieubezpieczonego pojazdu z wadliwą jedną oponą.
Obrażenia po wypadku
Wypadek okazał się tragiczny w skutkach dla pana Łukasza. Został uszkodzony jego rdzeń kręgowy i kręgosłup. A złamane kręgi spowodowały ucisk, który zatrzymał dopływ tlenu do mózgu. W wyniku tego, uszkodzona została jego lewa półkula - informuje "Głos Pomorza".

odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe




Jak czytamy w "Gońcu Polskim", na samym początku sparaliżowanym panem Łukaszem opiekowała się jedynie jego żona - Elżbieta. Małżeństwo mieszkało w lokalu nieprzystosowanym dla osoby niepełnosprawnej, dlatego też najprostsze z pozoru czynności były w takim mieszkaniu niewykonalne (takie jak np. kąpiel). Poza tym pozostawał jeszcze jeden problem: z czego małżeństwo ma się utrzymać, skoro pan Łukasz jest przykuty do łóżka, a Elżbieta musi cały czas opiekować się swoim mężem.
"Szczęściem w nieszczęściu było to, że miałem ten wypadek w Anglii"
Na szczęście - pisze "Goniec Polski" - zaczęły działać siły, które nie dopuściły do tego, by pan Łukasz pozostał sam ze swoim kalectwem. – Szczęściem w nieszczęściu było to, że miałem ten wypadek w Anglii, a nie w Polsce – przyznaje mężczyzna.
Jeszcze przed wyjściem ze szpitala, Brytyjczycy przyznali Polakowi tak zwaną cause manager, która przejęła na siebie praktycznie wszystkie obowiązki związane z reorganizacją jego życia (wyszukała lokal przystosowany dla niepełnosprawnej osoby, ściągnęła dwie profesjonalne opiekunki i skontaktowała pana Łukasza z kancelarią prawniczą). Kancelaria z własnej kieszeni pokryła wszelkie koszty procesu (firma ta działa na zasadzie "płacisz jedynie, kiedy wygrasz"). Stroną pozwaną była firma ubezpieczeniowa pokrywająca straty, które poniosły ofiary wypadków spowodowanych przez nieubezpieczonych kierowców.
Pan Łukasz: Ci ludzie ułatwili mi dalsze życie
Łukasz Borowski ze swojej strony praktycznie wcale nie musiał się angażować w proces - czytamy w "Gońcu Polskim". Przydzielony Polakowi adwokat załatwił z prawnikami pozwanej firmy ubezpieczeniowej, by pieniądze na opiekę i życie poszkodowanego były wypłacane od momentu, gdy sprawa trafiła na wokandę. Nie trzeba było więc czekać na zakończenie procesu.
Gdy w styczniu 2010 r. sąd przyznał panu Łukaszowi odszkodowanie (w przeliczeniu na złotówki odszkodowanie wynosi ok. 38,5 mln zł), cała suma, która została przez ten czas wydana przez firmę ubezpieczeniową na pomoc Łukaszowi, została odliczona od zasądzonego odszkodowania. Stosowny procent od wywalczonej sumy pobrała też kancelaria prawnicza, ale poszkodowany nie widzi w tym nic zdrożnego, bo - jak mówi - "ci ludzie ułatwili mu dalsze życie".
"Wolałbym siedzieć w fabryce i ładować ziemniaki"
– Najbardziej mnie wkurza, kiedy wszyscy dziennikarze, którzy ostatnio do mnie dzwonią, pytają jak się czuję po dostaniu tych wszystkich milionów – mówi w rozmowie z "Gońcem Polskim" Łukasz. – Gdyby to ode mnie zależało, to dalej wolałbym siedzieć w fabryce i ładować ziemniaki do tego worka – kontynuuje.
Pan Łukasz nie zobaczy jednak całej sumy - wybrał bowiem wariant, by co roku, do końca życia, była mu wypłacana pewna suma pieniędzy. – To są pieniądze przeznaczone na moją opiekę – tłumaczy mężczyzna i wylicza, że fundusze w większości pójdą na pensje dla opiekunek, utrzymanie domu czy rachunki.
źródło: www.tvn24.pl
POLECANE:
http://odszkodowaniapowypadkowe.wordpress.com/

środa, 20 stycznia 2010

Wrocław domaga się odszkodowania.

Wrocław chce pozwać Mostostal Warszawa S.A. - firmę, która stała na czele konsorcjum budującego stadion na mistrzostwa Europy w 2012 r. Miasto będzie się domagać od firmy 70 mln zł odszkodowania.
O pozwie sądowym przeciwko Mostostalowi Warszawa S.A. poinformował dziennikarzy w środę prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. "Mostostal Warszawa S.A. wykonał wrogi gest wobec nas i dlatego też zdecydowaliśmy się wystąpić o odszkodowanie" - powiedział prezydent.



nieruchomości rzeszów





Tymczasem w oświadczeniu wydanym w środę przez Mostostal, firma zadeklarowała, że zamierza skorzystać z wszelkich przysługujących mu środków ochrony prawnej, żeby bronić swoich interesów, dobrego imienia i wizerunku.


W poniedziałek władze Wrocławia podpisały umowę z firmą Max Boegl - nowym wykonawcą stadionu na piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 r. Ma ona wybudować obiekt do końca czerwca 2011 r.
Na stanowisku generalnego wykonawcy Max Boegl zastąpił polsko-greckie konsorcjum pod przewodnictwem Mostostalu Warszawa S.A., któremu miasto wypowiedziało umowę 30 grudnia 2009 r. Umowę wypowiedziano ponieważ, jak mówił Dutkiewicz, konsorcjum nie było w stanie zakończyć budowy stadionu w wyznaczonym terminie.
źródło: sport.onet.pl/

POLECANE:


wtorek, 19 stycznia 2010

Ponad tysiąc złotych odszkodowania za przytrzaśnięcie drzwiami.

Pasażer przytrzaśnięty drzwiami tramwaju wygrał proces w sądzie. Pieniądze wypłacił mu ubezpieczyciel

O niemiłej przygodzie pana Stanisława Faltynowskiego z MZK pisaliśmy w „Nowościach” z 26 października. Mężczyzna żądał od przewoźnika odszkodowania za straty poniesione w wypadku.
- Gdy wysiadałem z tramwaju na przystanku przy ulicy Przybyszewskiego, zamknęły się drzwi. Zostałem ściśnięty tak, że nie mogłem się ruszyć. Głowę, jeden bark i nadgarstek miałem na zewnątrz - relacjonował pan Stanisław. - Tak wisząc jechałem jakieś 70 metrów. Krzyczałem, żeby tramwaj się zatrzymał. Nagle otworzyły się drzwi, a ja wypadłem. Nie miałem siły wstać. Błagałem, żeby ktoś mi pomógł. Tramwaj odjechał. Motorniczy nawet nie wysiadł.

nieruchomości rzeszów

Efekt? Potłuczony bark, obtarte do krwi nadgarstki, zniszczone odzież i zegarek, zbite okulary i ogromne upokorzenie. Koszty leczenia przerosły możliwości pana Stanisława. Jego miesięczny dochód to około 900 złotych. - Na leki i maści wydałem dużo pieniędzy. Gdy upadłem, zniszczyłem też okulary i zegarek, nie mówiąc już o ubraniu - mówi Stanisław Faltynowski, który oszacował koszty poniesionych strat i leczenia na 3000 złotych.
MZK przedstawiło zupełnie inną wersję wydarzeń. Motorniczy, który tego dnia prowadził pojazd, zeznał, że nic nie zauważył.
- Skargę, zgodnie z procedurami, przekazaliśmy do ubezpieczyciela - powiedział nam Piotr Rama, wicedyrektor MZK. - Sprawa więc toczy się między nimi.
Ponieważ PZU odrzuciło roszczenia Faltynowskiego, sprawa trafiła do sądu. Pod koniec grudnia odbyła się rozprawa, na której sąd przyznał Stanisławowi Faltynowskiemu odszkodowanie w wysokości 1100 zł (w tym zwrot części kosztów procesu i zadośćuczynienie pieniężne za krzywdę). - Cieszę się, że przyznano mi odszkodowanie, ale uważam, że to za mało. Na same leki wydałem prawie 1000 zł - twierdzi Stanisław Faltynowski. - Dlatego zamierzam się odwołać.
źródło: nowosci.com.pl

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Odszkodowanie za awarie w kanale.

Przewoźnik Eurostar, obsługujący przejazdy kolejowe pod kanałem La Manche, poinformował, że przewiduje wypłatę ponad 11 milionów euro tytułem odszkodowań dla pasażerów, którzy ucierpieli wskutek awarii pod koniec ubiegłego roku.
"Ponad 100 tys. osób zostało dotkniętych przez zakłócenia w czasie trzech dni (grudnia 2009)" - powiedział rzecznik firmy. Dodał, że odszkodowania mogą wynieść ok. 10 mln funtów, czyli ponad 11 mln euro.

nieruchomości rzeszów


W rezultacie awarii technicznych związanych z obfitymi opadami śniegu ruch pociągów Eurostar był całkowicie sparaliżowany 19, 20 i 21 grudnia zeszłego roku.
W nocy z 18 na 19 grudnia pięć pociągów Eurostar zostało zablokowanych w tunelu pod kanałem La Manche. Ponad 2 tys. pasażerów utknęło w czasie awarii na ponad 16 godzin.
Eurostar zapewnia połączenia kolejowe między Londynem a Brukselą i Paryżem.
źródło: biznes.onet.pl
POLECANE:
www.odszkodowaniaa.maxblog.pl

http://odszkodowanie-powypadkowee.blog.pl/

sobota, 16 stycznia 2010

Spór o szczepionkę - odszkodowanie.

Odszkodowania w wysokości 50 euro dla każdego korzystającego z publicznej służby zdrowia domaga się we Włoszech tamtejsze stowarzyszenie konsumentów CODACONS. To kolejna reakcja na wiadomość, że z zakupionych przez rząd 24 milionów szczepionek przeciwko nowej grypie wykorzystano zaledwie 865 tysięcy.


nieruchomości rzeszów


Konsumenci okazali się szybsi od parlamentu. Senatorzy i deputowani postulowali powołanie specjalnej komisji śledczej, która wyświetliłaby okoliczności i przyczyny fiaska, jakim okazała się kampania szczepień przeciwko wirusowi A/H1N1.


Zakup 24 milionów szczepionek kosztował skarb państwa 184 miliony euro. CODACONS znalazł sojusznika w Najwyższej Izbie Kontroli. Ponownie domaga się ona ujawnienia tekstu porozumienia zawartego przez Ministerstwo Zdrowia ze szwajcarskim producentem szczepionki oraz wyjaśnienia zawartych w nim klauzul, wyraźnie niekorzystnych dla nabywcy.
źródło:wiadomosci24.pl

piątek, 15 stycznia 2010

Odszkodowanie dla polaka !!

Polskiemu imigrantowi, który po wypadku samochodowym doznał całkowitego paraliżu, przyznano jedne z najwyższych odszkodowań w historii brytyjskiego sądownictwa. Kwotę rekompensaty, w ramach której mieści się koszt wieloletniej rehabilitacji, ustalono na 8,35 mln funtów.
Podczas feralnej podróży peugeotem 307 w listopadzie 2005 roku Łukasz Borowski siedział z tyłu. Samochód bez ubezpieczenia prowadził Razell Sands. Jechali do pracy w March w Cambridgeshire. Auto dachowało w przydrożnym rowie.
W wyniku wypadku 27-letni Polak doznał złamania kręgosłupa i uszkodzenia mózgu. Oprócz całkowitego paraliżu cierpi na zaniki pamięci oraz ma trudności z koncentracją. Nadal mieszka w Wielkiej Brytanii, w miejscowości Pontefract w Yorkshire z żoną Elżbietą.
Kierowca peugeota został skazany w marcu 2006 roku za prowadzenie pojazdu bez ubezpieczenia i z wadliwą oponą na karę grzywny w wysokości 250 funtów.
W miniony wtorek sąd w Newcastle podjął decyzję w sprawie odszkodowania dla Polaka. Na rekompensatę w wysokości 8,35 mln funtów zgodziło się Motor Insurers’ Bureau, które pokrywa szkody wyrządzone przez nieubezpieczonych kierowców.

źródło: Ska, Goniec.com

czwartek, 14 stycznia 2010

Odszkodowania dla pracowników TP SA

Telekomunikacja Polska zwolni ok. 2 tys. pracowników. Zarząd TP rozmawiał ze związkami zawodowymi w sprawie programu dobrowolnych odejść.
- Zgodnie z porozumieniem, w tym roku firmę może opuścić maksymalnie 1980 pracowników, korzystając z programu odejść dobrowolnych - informuje Liliana Kulesza, szef Biura Prasowego Grupy TP w Gdańsku.



nieruchomości rzeszów Ile osób odejdzie z TP na Pomorzu? Spółka podaje jedynie ogólną liczbę bez podziału na oddziały. Gdański Urząd Pracy został poinformowany o zwolnieniach, jednak będą one rozliczane przez Urząd Pracy w Warszawie.


To kolejny rok zwolnień w TP. W ubiegłym roku program dobrowolnych odejść objął ponad 2 tys. osób. Odchodzącym pracownikom spółka wypłaci m.in. dodatkowe odszkodowanie: 7 tys. zł i zwiększone odszkodowanie dla pracowników, którym do osiągnięcia wieku emerytalnego brakuje w 2010 roku nie więcej niż 10 lat (600 zł za każdy rok).
W przypadku rozwiązania umowy z przyczyn niedotyczących pracownika, wszyscy pracownicy mają prawo do odprawy przewidzianej w Ponadzakładowym Układzie Zbiorowym Pracy. Jeśli wypowiedzenie z przyczyn nie dotyczących pracownika otrzyma oboje małżonków pracujących w TP firma gwarantuje propozycję pracy dla jednego z nich.
Porozumienie gwarantuje także prawo do odszkodowania (nie mniej niż 5 tys. zł) dla pracownika, z którym zostanie rozwiązana umowa o pracę w okresie 12 miesięcy od uzyskania przez niego decyzji odmownej na odejście dobrowolne.
Tak jak w ubiegłym roku, pracownicy z min. 20 -letnim stażem otrzymają dodatkowe odszkodowanie w wysokości 16 tys. złotych.
źródło: pomorze.naszemiasto.pl
POLECANE:

wtorek, 12 stycznia 2010

Iran chce odszkodowania

Irański prezydent Mahmud Ahmadineżad po raz kolejny zapowiedział, że wystąpi do aliantów o odszkodowanie za okupację Iranu podczas II wojny światowej - felieton z cyklu "Prognoza pogody"

Niedobrze jest zbyt wiele razy się wygłupić, bo potem, nawet jak się powie coś sensownego, i tak nikt nie zwróci uwagi. W ubiegłym tygodniu irański prezydent Mahmud Ahmadineżad po raz kolejny zapowiedział, że wystąpi do aliantów o odszkodowanie za okupację Iranu podczas II wojny światowej. Zapowiedział wprawdzie, że jego kraj może również żądać odszkodowań za straty poniesione w I wojnie światowej i za zachodnie poparcie dla rządów szacha Mohammada Rezy Pahlawiego, ale akurat w kwestii okupacji podczas II wojny takie żądanie nie byłoby bezzasadne.
Latem 1941 r. Wielka Brytania i Związek Radziecki okupowały neutralny Iran z obawy przed jego przejściem do obozu państw osi. Byłby to dla aliantów ogromny cios zarówno ze względu na irańskie zasoby ropy, jak i na to, że przez Iran wiodła jedyna bezpieczna droga zaopatrzenia Sowietów w sprzęt, a Teheran coraz wyraźniej skłaniał się ku Niemcom.

odszkodowania za wypadek przy pracy, odszkodowanie powypadkowe
Decyzja o okupacji była więc racjonalna i uzasadniona, ale istotnie dokonała się z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Nie zmienia tego nawet fakt, że okupacja była stosunkowo łagodna (w walkach zginęło ok. 800 irańskich żołnierzy i - od sowieckich nalotów - 200 cywilów), a po Stalingradzie Iran przystąpił do obozu aliantów. Trudno byłoby prawie 70 lat po fakcie domagać się odszkodowań materialnych (choć alianci złupili Iran, wywołując w kraju głód), ale jakaś forma politycznego zadośćuczynienia w postaci stosownej deklaracji byłaby jak najbardziej właściwa.
Tyle tylko, że żądanie Ahmadineżada, choć niebezzasadne, jest zarazem politycznie samobójcze. Po pierwsze - zwraca uwagę na to, że Iran do tej pory nie wystąpił do Iraku o odszkodowania za wojnę z lat 80., w której Irak był nie tylko okupantem (przez pół roku okupował przygraniczne terytoria z miastem Choramszar), ale i agresorem, powodując śmierć setek tysięcy Irańczyków. Teheran o odszkodowania w tej dużo świeższej i bardziej jednoznacznej sprawie jednak nie zabiega, bo pragnie dobrych stosunków z Irakiem rządzonym po amerykańskiej inwazji przez szyicką większość. Tym samym jednak żądanie odszkodowań za II wojnę jawi się jako przejaw oportunizmu, a nie pryncypializmu.
Po drugie - trudno sobie wyobrazić żądanie, które bardziej rozwścieczyłoby Moskwę, głównego i najbardziej szkodliwego okupanta wojennego. Rosja kategorycznie w przeszłości odrzucała możliwość odszkodowań czy choćby uznania winy za okupację państw bałtyckich, zaś roszczenia mogłaby też wysunąć Rumunia (Besarabia), Dania (Bornholm w latach 1945-46), o Polsce nie wspominając.
Wreszcie samo kwestionowanie sowieckich poczynań w latach II wojny jest w Rosji traktowane (dosłownie) jako bluźnierstwo. Zaś dla irańskiego programu nuklearnego Rosja, budowniczy reaktorów i dostawca paliwa, jest partnerem kluczowym.
Dlaczego więc Ahmadineżad zapowiedział - i to dwukrotnie w ciągu dwóch miesięcy - podjęcie tego szaleńczego kroku? Przyczyna jest prosta: dziś nie Irak i nawet nie program atomowy jest dla jego reżimu priorytetem, lecz nasilający się powszechny sprzeciw wobec dyktatorskim rządom. Celem ataku są antyreżimowi demonstranci, politycznie popierani przez wojennego okupanta Wielką Brytanię.
Zapowiadając żądanie odszkodowań, irański prezydent chce pokazać, że broni interesu narodowego, a jego przeciwnicy są sojusznikami krzywdzicieli. Tyle tylko, że nawet z punktu widzenia interesów reżimu inicjatywa jest, jak widzieliśmy, samobójcza - i to jest w niej najważniejsze. Pokazuje ona bowiem, jak dalece irański prezydent zatracił kontakt z rzeczywistością. Dla jego zwolenników w irańskiej elicie władzy jest to kolejny już sygnał alarmowy.
Źródło: Gazeta Wyborcza

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Łagry - odszkodowanie

Żona oraz synowie skazanego na dziesięć lat łagrów Waleriana Ż. domagają się po 60 tys. złotych zadośćuczynienia i odszkodowania za cierpienia, których doznał ich mąż i ojciec. By wyjaśnić tę sprawę, sąd będzie musiał przesłuchać świadków z Białorusi.


Albina Ż. jest wdową po Walerianie Ż., natomiast Romualda i Henryk jego dziećmi. Wnioskodawcy korzystają z prawa, jakie daje im ustawa o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. Każdy z nich domaga się od skarbu państwa 60 tys. zł: 15 tys. zł tytułem odszkodowania i 45 tys. zł tytułem zadośćuczynienia - wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu.
Jak wynika z wniosku, w 1949 roku Walerian Ż. został aresztowany i w lipcu 1945 roku postanowieniem Szczególnej Narady w Grodnie skazany na 10 lat pozbawienia wolności w łagrach z konfiskatą całego majątku. Podstawą zatrzymania i skazania była działalność Waleriana Ż. w polskiej organizacji przeciwstawiającej się zaborowi ziem polskich. Tyle że wnioskodawcy nazwy tej organizacji nie znają. Walerianowi Ż. najpierw wymierzono karę 25 lat pozbawienia wolności, ale później zamieniono ją na 10 lat.

nieruchomości rzeszów
Był więziony m.in. w moskiewskiej Łubiance. Potem został przetransportowany do łagru w Workucie, z którego po śmierci Stalina został formalnie zwolniony 6 sierpnia 1954 roku, jednak pracę przymusową musiał wykonywać do 1958 roku. W tym czasie ożenił się, a przy pierwszej nadarzającej się okazji wyjechał z żoną i pierwszym synem do Polski.
"Cierpienia, które przeszedł nasz bliski, są niewymierne" - napisali we wniosku żona i dzieci Waleriana Ż. Zaznaczyli również, że przy orzekaniu odszkodowania sąd powinien wziąć pod uwagę jego młody wiek, długi okres pozbawienia wolności oraz to, że zmarł na chorobę nowotworową - co zdaniem jego żony i dzieci było wynikiem wyniszczającej pracy w łagrowych kopalniach.
Proces w tej sprawie rozpoczął się w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Opolu, jednak rozprawa została odroczona, gdyż sąd zdecydował, że konieczne jest przesłuchanie do tej sprawy trzech osób, które mogłyby zweryfikować relacje podane przez rodzinę Ż.
Sęk w tym, że świadkowie ci mieszkają na Białorusi. Zostaną oni więc przesłuchani przed tamtejszym sądem, a protokoły ich zeznań zostaną przesłane do Polski. Rozprawa zostanie wznowiona dopiero, gdy te materiały zostaną dostarczone do Sądu Okręgowego w Opolu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Opole

POLECANE:
http://odszkodowania.ckg.pl/